Bluźniercze bajeczki. Czy ateistyczna książka ma zostać lekturą szkolną?

Ukazała się książka Michaela Schmidta-Salomona i Helge Nyncke „Jak Jeżyk z Prosiaczkiem Boga szukali i co z tego wynikło”, która jest ateistyczną agitką. Piszemy o niej, by ostrzec rodziców. „Kto zna Boga, temu coś brakuje. Świętego spokoju”. Do takiego wniosku dochodzi bohater książki „Jak Jeżyk z Prosiaczkiem Boga szukali i co z tego wynikło”. Myślałem, że takie książki już nie powstają. Myliłem się. To agresywna, ateistyczna agitka skierowana do dzieci. Umieszczony na okładce rysunek sympatycznego prosiaczka i wdzięcznego jeżyka na zielonym, radosnym tle, zdaje się zapowiadać beztroską opowieść dla maluchów. Niestety, autorzy Michael Schmidt-Salomon i Helge Nyncke nie mieli zamiaru opowiedzieć żadnej budującej historii. Cała narracja zmierza bowiem do następującej pointy: „Wszystkie na tym globie wiary to hokus-pokus, czary-mary, a rabin, mufti, ksiądz i my sami – wszyscy jesteśmy »nagimi małpami«. Tylko że oni wierzą w duchy i noszą bardzo dziwne ciuchy”. I cytat ten pokazuje również, że propaganda zazwyczaj jest bardzo niskich lotów. Książkę polecają Towarzystwo Humanistyczne i Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów, co tłumaczy jej treść, która momentami zbliża się do granicy bluźnierstwa. „Ależ to nie są żadne ciasteczka! To ciało Pana! – rozsierdził się biskup i wskazując na człowieka na krzyżu, dodał: To jest ciało Jezusa, który złożył je za nas w ofierze! Słysząc to, Prosiaczek poczuł, że zaczyna go mdlić. Uwielbiał zajadać jabłka i marchewki, grzybki rzecz jasna też, ale nie ciało mężczyzny, który zmarł przed wielu laty. Natychmiast wypluł te przedziwne ciasteczka i chwycił Jeżyka za łapkę: – Uciekajmy stąd czym prędzej! – zawołał. – To ludożercy! Jeśli oni jedzą syna pana Boga, to licho wie, co mogą zrobić małym jeżom i prosiaczkom!”.