Przymierze ołtarza i wolności

[caption id="attachment_34945" align="alignleft" width="387" caption="foto: arch."][/caption]
Obchody święta 3 Maja są dobrą okazją, by zastanowić się, które elementy żywej współcześnie tradycji narodowej zawdzięczamy pokoleniu twórców konstytucji uchwalonej w 1791 r. i całej tej epoce, obejmującej też lata insurekcji kościuszkowskiej i Księstwa Warszawskiego.
Jednym z ówczesnych osiągnięć rzadko dostrzeganych, a określających polską tradycję, do dziś jest to, że w przeciwieństwie do współczesnej, rewolucyjnej Francji polskie dążenia wolnościowe nie nabrały u schyłku XVIII w. charakteru zdecydowanie antyreligijnego i antykościelnego. Stało się natomiast coś przeciwnego – wolność, a przede wszystkim niepodległość państwa polskiego została w tej epoce trwale skojarzona z katolicyzmem. Ciąg dziejowej kontynuacji A przecież wcale nie musiało tak być. Istniało wiele przesłanek, by polski ruch niepodległościowy przybrał charakter czysto laicki i antyklerykalny. W znacznej części tworzyli go przecież na początku ludzie oświecenia, wolterianie i „jakobini polscy”. W dodatku w kilka dekad później papież Grzegorz XVI potępił powstanie listopadowe. A jednak, podczas gdy w całej porewolucyjnej Europie panowało polityczne przymierze Tronu i Ołtarza, Polacy niezależnie od ideowych podziałów zgodnie kultywowali w swoich dążeniach niepodległościowych coś, co można by nazwać sojuszem Ołtarza i Wolności. Tak było przed powstaniem styczniowym, tak samo w okresie Solidarności, a można o tym myśleć również ostatnio. Ja na przykład pomyślałem o tym w niedzielę 13 kwietnia tego roku, kiedy w nowohuckim kościele pw. św. Józefa Oblubieńca, w parafii, do której należał śp. Janusz Kurtyka, odsłaniana była uroczyście, w asyście kleru, posłów, artystów i tłumów wiernych, tablica pamiątkowa poświęcona ofiarom Smoleńska. W jaki sposób wszystko to wiąże się z dziedzictwem Konstytucji 3 maja? Poprzez ciąg dziejowej kontynuacji, chociaż o roli konstytucji w tym ciągu decyduje nie tyle religijność jej twórców, ile paradoksalnie ich umiarkowanie entuzjastyczny, oświeceniowy stosunek do religii. Przypomnijmy, że Konstytucja 3 maja określała katolicyzm jako „religię panującą”. Nie było to proklamowanie państwa wyznaniowego. W praktyce oznaczało tylko tyle, że uroczystości państwowe mają się odbywać w połączeniu z uroczystościami religijnymi dla podkreślenia cywilnego, narodowego znaczenia religii katolickiej w Rzeczypospolitej. Ludzie polskiego oświecenia mieli do religii wiele dystansu, ale w większości racjonalnie uznawali jej ogromną rolę moralną i polityczną. Dlatego już Sejmowi Wielkiemu towarzyszyły uroczyste nabożeństwa. Dlatego też postanowiono erygować w Warszawie Świątynię Opatrzności Bożej. Religii przeznaczano rolę cywilną i ceremonialną. Ale właśnie ograniczenie religii do sfery ceremonialnej, połączone jednak z podkreśleniem jej publicznego charakteru, w kolejnych latach wydało konsekwencje nieoczekiwane a długotrwałe. Niczym Piotr Skarga Być może wszystko potoczyłoby się inaczej i ceremonialna rola religii akcentowana przez oświeconych nie pociągnęłaby za sobą realnego ożywienia wiary u Polaków. Ale zmienił to wpływ jednego człowieka, który ceremonie religijno-patriotyczne w tej epoce sam ukształtował, a który dzięki swojej niezwykłej charyzmie potrafił wlać ducha w oficjalny rytuał. Osobą tą był poeta, a w późniejszym okresie arcybiskup krakowski i prymas Polski, przede wszystkim zaś natchniony kaznodzieja – Jan Paweł Woronicz. Dziś przeciętnym zjadaczom chleba znany jest jako patron ulicy, przy której mieści się siedziba TVP. Poza tym jego nazwisko obija się o uszy niektórym specjalistom od historii literatury, gdyż Woronicz był poetą uznawanym w podręcznikach za prekursora polskiego romantyzmu. W roku jego śmierci (1829) młody romantyk i radykał Maurycy Mochnacki pisał, że był to „kapłan z powołania na ten urząd dostojny, mówca z daru Bożego i poważny, znamienity pisarz, wieszcz z natchnienia”. Kto jak kto, ale Mochnacki nie rzucał takich słów na wiatr. (...) Hasło „wiary i wolności” podniósł w epoce romantyzmu Adam Mickiewicz, a za nim podejmowały go w XIX i XX wieku kolejne pokolenia polskich patriotów. Ale pierwotnie była to myśl ks. Woronicza, który z wolnością skojarzył nie tylko wiarę, ale i Kościół, zwłaszcza polski. Ta tradycja jest żywa i aktualna także w dzisiejszych warunkach. Idąc więc 3 maja na mszę za Ojczyznę, pamiętajmy o biskupie i poecie Janie Pawle Woroniczu, który choć mało znany, w istocie powinien być naszym patronem.