Propaganda rządu dotarła do Limanowej

W najbliższy poniedziałek (8 kwietnia) w LDK-u ma odbyć się spotkanie, podczas którego kuratorium będzie nakłaniać do wcześniejszego posłania dzieci (6-latków) do szkoły. Na portalach lokalnych można przeczytać program – zachętę do pójścia na spotkanie. Czytam i co widzę? Propagandę w czystej formie. Dlaczego tak to komentuję? Jakie argumenty przedstawia rząd i jego ramię wojewódzkie d.s. edukacji, a więc kuratorium?
Jeśli sześciolatek pójdzie 1 września 2013 r. do szkoły to: będzie miał szansę na uspołecznienie i zawieranie nowych przyjaźni. W takim razie poślijmy dzieci w wieku 5 lat – będą miały jeszcze większe szanse uspołecznienia. Podobnej jakości jest argument mówiący, że idąc wcześniej do szkoły sześciolatek będzie miał szansę na poznanie ciekawych obszarów wiedzy i zdobycia nowych umiejętności – odpowiadam tym samym. Następnie warszawsko-krakowscy mędrcy tłumaczą, że idąc wcześniej do szkoły dziecko będzie miało szansę na poczucie własnej wartości. A więc rozumiem, że w przedszkolu nie ma na to najmniejszych szans – dlaczego – tego już nie rozumiem. Następnie ulotka stwierdza, ze polskie szkoły są bardzo dobrze przygotowane do przyjęcia sześciolatków, a większości z nich umożliwiona jest opieka świetlicowa. Jak są polskie szkoły przygotowane, to chyba nikomu nie trzeba przedstawiać argumentów, zaś gdy pomyślę, że mój sześciolatek będzie spędzał codziennie po kilka godzin w świetlicy z grzeczniutkimi 15-letnimi gimnazjalistami, to pytam o czym ci ludzie piszą? A już pogrążający jest ostatni argument mówiący, że jeśli dziecko zacznie w tym roku szkołę, to będzie się uczyło wg nowej podstawy programowej dostosowanej do indywidualnego rozwoju dziecka. Po pierwsze pytam co z tego? a po drugie pytam – a jak zacznie w 2014 to będzie się uczyło wg nielegalnej podstawy programowej?
A teraz proponuję trochę faktów.
1. MEN wydało na badania, które mają dowodzić, że reforma obniżenia wieku szkolnego ma sens 4 miliony zł.!!! Ponadto kolejne 2 miliony na spoty reklamowe, którymi jesteśmy raczeni codziennie w telewizji. Pisząc o kosztach badań należy wspomnieć, iż pominięto dzieci z dysfunkcjami, które choć chodzą do zwykłych szkół, to przecież mogłyby popsuć analizy. A jakie zachęty stosowano wobec badanych rodzin? Oczywiście starannie wyselekcjonowanej grupie badanych przydzielono odpowiednie bony towarowe, a także zapewniono udział w losowaniu samochodu. Koniecznie trzeba mówić o tym, że ukryto przed opinią publiczna fakt, iż sześciolatki gorzej radziły sobie z testami, niż ich starsi o rok koledzy (te ostatnie wyniki wykryto dopiero w ramach śledztwa dziennikarskiego).
2. MEN przekonuje, że szkoły są gotowe do przyjęcia sześciolatków. Jak to się ma do tego, że już zlikwidowano w Polsce 800 placówek, a kolejnych 5 tys. jest przeznaczonych przez samorządy do likwidacji. Stan szkół bywa taki, że wolą np. płacić kary sanepidowi, niż łożyć na spełnianie sanitarnych norm.
3. Propagandę mają szerzyć wszyscy, którzy podlegają ministerstwu, a więc nauczyciele, którzy z kolei mają uświadamiać rodziców o samych pozytywach reformy. Warto w tym miejscu opisać pewien przykład z warszawskiej Białołęki. Dyrektor podczas wywiadówki przekonywał rodziców, by nie zapisywali sześciolatków do szkoły, gdyż grozi im nauka na trzy zmiany. Kilka dni później do szkoły pofatygowała się sama pani minister Szumilas, by przekonać rodziców, że szkoła jest gotowa, a dyrektor serdecznie zaprasza.
(podaję dane za: Tomasz Elbanowski, Agitatorzy z MEN, Sieci 13/2013)
Zaznaczam, iż ten materiał nie jest wymierzony we władze miasta, czy gminy, bo rozumiem, ze są one w pewnym sensie zakładnikami tych na górze, którzy za wszelką możliwą cenę chcą przeforsować tę reformę.
Na koniec zachęcam do przeczytania materiałów, które już ukazały się na naszym portalu w tej sprawie. Można w nich znaleźć m.in. petycję z podpisami przeciwników reformy.

Autor: Adam Dziki

Zdjęcie: jp