Belgowie sięgnęli…absurdu – nam też to grozi

We francuskojęzycznej części Belgii zapadła decyzja dotycząca nazewnictwa świąt. Z kalendarza mają zniknąć nazwy: Wielkanoc, Boże Narodzenie, Wszystkich świętych, karnawał. To godzi podobno w neutralność światopoglądową tamtejszych mieszkańców. Wielkanoc zostanie zamieniona określeniem ferie wiosenne, a Boże Narodzenie – zimowe wakacje. To nic, ze katolicy w Belgii stanowią 58% społeczeństwa, a np. muzułmanie 3,6%. To nic, że zarówno ten kraj, jak i pozostałe całą zdobycz kulturową przejęły wraz z chrześcijaństwem. Dziś liczy się tylko poprawność polityczna (moim zdaniem szatański twór) Tylko dlaczego – w imię tej poprawności nikt z mądrali UE nie domaga się praw chrześcijan w krajach islamu…. Symbolem tego zwariowania są wszystkie świąteczne kartki, na których nie ma już ani Zmartwychwstałego, ani krzyża. Jest tylko jakiś kawałek trawnika, milutki zajączek goniący się z kurczaczkiem – czyli nieszkodliwe nic. Znam rodzinę mieszkającą we Francji, która kiedyś postanowiła spędzić święta… po francusku. A więc pojechali tuż przed Wigilią na kilka dni w Pireneje, na narty. Żadnych kolęd, żadnych wieczerzy – broń Boże 12 dań i całego tego grajdołu z przygotowaniem kolacji. Pojechali odpocząć od wszystkiego. Wrócili zażenowani i zawiedzeni. Opowiadali, że cała pomyłka polegała na tym, że przecież w świętach nie o odpoczynek chodzi, ale zupełnie o coś więcej. Co ciekawe powiedzieli, że wrócili z tych „świąt” bardzo zmęczeni tymi feriami i sobą nawzajem. Zastanawiające. Czyżby prawdziwe święta ktoś tak skomponował, żebyśmy w modlitwie i w tradycji przeżyli coś głębokiego?

Autor: xr