Był u nas Jarek Szubrycht

„Fajnie było”, „Ale fajnie było”, „Co za interesujący autor”, „Świetne spotkanie”, „Kurde, jaki fajny i ciekawy facet”, „Ciekawy gość”, „Nie znałem/nie znałam go wcześniej, ale było super” ... Et ceatera. Tym podobne głosy od uczestników niosły się po kuluarach biblioteki bezpośrednio po spotkaniu autorskim z Jarkiem Szubrychtem, znanym dziennikarzem muzycznym, pisarzem i muzykiem. W późniejszych komentarzach również je wyławialiśmy.

Po rodzajowych powitaniach i kurtuazyjnych gestach ruszyła dyskusja. Że autor ma na koncie różne i bogate dokonania dziennikarskie, pisarskie, muzyczne i pijarowo-marketingowe – dyskusja owa po dość szerokim paśmie była prowadzona. Jarek Szubrycht to nie tylko świetny dziennikarz, ale i przekonujący, interesująco i w temat odpowiadający na pytania rozmówca. Nie ma sensu literalnie relacjonować całego spotkania, bo raz – wyszedł by z tego stenogram jak z jakiegoś istotnego posiedzenia sejmowego. Dwa, było to jedno z dłuższych spotkań autorskich zrealizowanych w ostatnim czasie w limanowskiej książnicy. Moderator bardzo szybko okazał się tylko średnio wymaganą techniczną przystawką, raz na czas pro forma serwującą jedynie hasłowo jakiś fakt bądź zagadnienie w stronę autora, które ten kwieciście i ciekawie rozwijał. Nie skąpiąc przy tym zabawnych dykteryjek, opowiastek „zza kulis” czy humorystycznych w swej wymowie zdarzeń. Kilka razy publika sążniście się zaśmiewała, gdy autor przytaczał takie właśnie historyjki (impreza z Marylą Rodowicz, eksmarszałkiem Schetyną i eksposłem PO od „zegarka” w tle; pokoncertowe dyskusje z uczestnikami jednego z gigów Lux Occulta i ich solenne zapewnienia, kierowane na twarz pana Jarka, że gdyby dorwali tego krwawego recenzenta Szubrychta z Thrash’em All – słabo by z nim było). Opowiedział o początkach kapeli i w ogóle o swojej przynależności do subkultury fanów metalu; o tym jak wspierali go w tym również rodzice (tato naszywał mu na katanę Pleasure to Kill); o próbach Lux Occulta w dukielskim ratuszu i historiach z tym próbowaniem związanych („Przekonaliśmy burmistrza, że lepiej będzie jak nam odda pustą salę w ratuszu do dyspozycji, niż jak będziemy pić wino na schodkach ratusza”; w zamian za miejscówkę mieli zagrać na Dniach Dukli; gdy zaprosili rajców miejskich na próbę swojej kapeli – ci, pod wrażeniem tego co usłyszeli, wspaniałomyślnie zwolnili ich z tego obowiązkowego występu). O wydanej w tym roku po kilkunastoletniej przerwie nowej płycie kapeli. O planach, niestety niedoszłych do skutku, muzycznej kolaboracji Lux Occulta z Andrzejem Stasiukiem. O pracy dziennikarza i recenzenta w różnych redakcjach. O opóźnieniach i nie do końca fair grach managementu Slayera podczas prac nad biografią Amerykanów. O roli Joela McIvera w całej historii wydania tej książki i dalszej jej dystrybucji. O tym, jak przestał chodzić na koncerty metalowe przed wydaniem biografii Vadera, bo miał dość pytań o to kiedy w końcu się ona ukaże. O Maryli i Jerzym Fedorowiczu, z którymi na przestrzeni ostatnich dwóch lat przeprowadził wywiady-rzeki, które ukazały się w formie książkowej („Ja dlatego tę książkę napisałem, bo ona, Maryla, mnie lubiła. Tak twierdzi.”). Opowiedział o książkach Johna Eldera Robisona, które przetłumaczył na język polski, a które to poświęcone są chorobie pn. zespół Aspergera (jeden z wariantów autyzmu). Pytany był także o najbliższe plany, rynek muzyczny i prawidła które obecnie go regulują (nieraz wypaczają), o rolę rozwoju technologicznego i internetu w upowszechnianiu i dystrybucji muzyki (pan Jarek twierdzi, że nadejdzie – nadchodzi? – ponownie czas małych oficyn wydawniczych i niedużych sklepów płytowych, prowadzonych przez zapaleńców, stawiających na jakość, a nie patrzących tylko na puchnące słupki sprzedażowe). „Teraz nic nie usprawiedliwia grania słabej muzyki, bo słuchacz ma wolny i nieograniczony dostęp do całej muzyki. Dzięki temu poziom poszedł w górę w stosunku do czasów gdy my graliśmy i znacząco podniosła się poprzeczka ” – podkreślał. Wypowiedział się też w kwestii potrzeby posiadania kierunkowego wykształcenia w „byciu” czy też chęci „bycia” dziennikarzem.

Co ciekawe – i miłe – w ostatniej oficjalnej sekwencji spotkania dużo było pytań od publiki (autor był z tego bardzo kontent, co podkreślał potem w kuluarowych rozmowach). Jarek Szubrycht na tyle zainteresował i rozbujał zebranych, że było ich dużo (pytań) i w pewnym momencie spotkanie trzeba było wręcz pół-ordynarnie przerwać.

Rarytnie było. Kto nie był, stracił.

Jeden z wpisów na swoim blogu Jarek Szubrycht kończy zdaniem: „Wolę siedzieć i pisać, niż chodzić i gadać”. My to rozumiemy, szanujemy, przyjmujemy do wiadomości, doceniamy szczerość i klarowność takiego przekazu. Jakkolwiek jednak – z gadaniem u niego jak z pisaniem. Bardzo ok.

Jarek Szubrycht. Znany dziennikarz muzyczny, pisarz i biograf, autor tekstów, bloger, wokalista zespołu Lux Occulta. Prowadzi agencję marketingowo-medialną, zajmującą się obsługą redakcyjną, promocyjną i PR firm, imprez muzycznych i wydawnictw. Wśród dotychczasowych klientów byli m.in. Polska Telefonia Cyfrowa SA / T-Mobile, OFF Festival Katowice, Sziget Festival, Interia.pl, Krakowskie Biuro Festiwalowe, Wydawnictwo Przekrój, Sony Music Poland. Publikował m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku, Przekroju, Machinie, Onet, Interii, Polityce. Wydał m.in. „Bez litości. Prawdziwa historia zespołu Slayer”, „Maryla Rodowicz. Wariatka Tańczy”, „Vader. Wojna Totalna”, „Lodołamacz Fedor”. Przetłumaczył „Białą gorączkę” – książkę poświęconą Lemmy Kilmisterowi z Motörhead, „Patrz mi w oczy. Moje życie z zespołem Aspergera” oraz „Wychowujemy Misiaka” Johna Eldera Robisona.

Współpracuje z najważniejszymi polskimi redakcjami.

Źródło: www.mbp.limanowa.pl