Mszana Dolna: Zaczęło się od króla Władysława IV Wazy

Nie wiemy w którym dokładnie miejscu 400 lat temu, a być może i wcześniej, odbywały się w Mszanie Dolnej targi i jarmarki. Może było to miejsce i dziś wykorzystywane na ten cel, a może nasi praojcowie chadzali na targowisko w zupełnie inny rejon ówczesnej Mszany? Tego już się nie dowiemy. Z całą pewnością możemy jednak powiedzieć, że dzisiejsza targowica ma swoją długą i barwną historię, "pisaną" w tym miejscu z pewnością od ponad wieku.
Z zachowanych podań i historycznych przekazów dowiadujemy się, że tradycja jarmarków i targów w Mszanie była bardzo żywa - wieści o tym musiały dotrzeć do uszu panującego w tamtych czasach króla Władysława IV Wazy i monarcha w roku 1639 podpisał tzw. przywilej królewski dla Mszany Dolnej, na mocy którego nadał "prawo na targ tygodniowy i na pięć jarmarków w ciągu roku". Tradycja mszańskich jarmarków niosła się po okolicznych wioskach i miastach - pod Lubogoszcz zjeżdżali gazdowie z bydłem, końmi, owcami, świniami i drobiem wszelkiego gatunku. Gospodynie zaś wyrabiały sery, śmietanę, masło, sprzedawały jajka, mleko i wszystko to, co udawało się wyprodukować w gospodarstwie. Przed sianokosami można było kupić kosy, osełki, ręcznie robione grabie. Latem targowisko wypełniały wczesne owoce, świeże warzywa, później grzyby i wszelakie leśne runo. Do dziś można zaopatrzyć się w wiklinowe kosze i koszyczki, kwiaty, sadzonki, świąteczne drzewka i wiele innych przedmiotów codziennego użytku.
 Przyszedł rok 2011 i kilkudziesięcioletnią tradycję "zakłóciła" rewitalizacja tego rejonu - kupcy długo nie mogli pogodzić się z utratą swoich miejsc. Narzekali i psioczyli, choć wiedzieli że na to miejsce, ulepszone, bez błota i kałuż, za kilka miesięcy powrócą. Gnietli się na sąsiedniej części placu targowego i na brzegu rzeki.  Rewitalizacja się skończyła i handel wrócił na odnowione targowisko, pełniące także rolę ogólnodostępnego parkingu. Ale radość trwała krótko, bo okazało się, że jest też pomysł na drugą część placu targowego - po rewitalizacji parku i sąsiedniego placu, pozostały teren nijak nie pasował do odrestaurowanej okolicy.
W ramach unijnego Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich pojawiła się szansa, że tym pozostałym 40 arom miejskiej ziemi, będzie można również nadać godziwy kształt i wygląd. Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego ogłosił nabór wniosków w ramach PROW-u na odbudowę i modernizację placów targowych w miasteczkach i gminach do 50 tys. mieszkańców, w których żywe były i są tradycje cotygodniowych targów i jarmarków. Mszana Dolna spełniała te kryteria, jak mało które miasteczko - z powiatu limanowskiego jeszcze Dobra i miasto Limanowa zgłosiły swój akces do projektu. Nasz samorząd  pozyskał maksymalne dofinansowanie założone w tym projekcie - 1 mln zł. Wartość całego zadania po rozstrzygnięciu przetargu zamknęła się w kwocie 3.192.950,05 zł.
"Mój Rynek", bo tak brzmi nazwa unijnego projektu, budowała rodzima firma BRUK-BUD - spółka dwóch mszańskich przedsiębiorców Eugeniusza Kotarby i Janusza Stożka. Architektoniczną wizję na deski przerysował inż. arch. Marcin Brataniec z krakowskiej firmy eM4. Robotami kierował inż. Józef Stożek z Kasinki Małej, zaś nad jakością prac nadzór pełnił mgr. inż. Bogusław Łagodzki.
Sroga tegoroczna zima długo nie chciała "wpuścić" budowlańców na plac budowy. Tęgie mrozy i śniegi nie pozwalały rozpocząć robót ziemnych. Z kronikarskich zapisków wynika, że ostatni jarmark na starej targowicy odbył się 12 lutego 2013 roku, a dwa dni później pierwsze ekipy pojawiły się przy ul. Orkana. W najbliższy wtorek (29 października) nowy plac targowy znów wypełni gwar kupców i kupujących, zaś dzień później, w samo południe wicemarszałek województwa małopolskiego dr Stanisław Sorys uroczyście otworzy mszański Mój Rynek.
Na prawie 40 arach sprzedający będą mieć do dyspozycji 72, w większości zadaszone i oświetlone stoły, wyposażone dodatkowo w pochylone półki na skrzynki z owocami, jarzynami, czy innym asortymentem. Każde stoisko jest wyposażone w indywidualne oświetlenie. Oświetlony stylowymi lampami jest też cały plac. Klienci mają do dyspozycji ławki i zdroje z bieżącą wodą, gdyby zaszła potrzeba umycia owoców, jarzyn lub nawet rąk. Wyznaczone też zostały stanowiska bez zadaszeń na sprzedaż sadzonek kwiatów i roślin, a także drzewek. Na placu targowym nie zabraknie zieleni - krzewy i drzewka już nadają temu miejscu dodatkowy urok.
Na nowym placu nie będzie można handlować z auta - towar trzeba będzie dowieźć wcześniej, a później tylko uzupełniać. Samochód musi być postawiony na placu parkingowym obok nowej targowicy. Nad porządkiem w każdy dzień, bo targowica miejska będzie czynna codziennie, za wyjątkiem świąt i niedziel, czuwał będzie gospodarz. Niebagatelnym plusem tego miejsca są nowoczesne toalety, także dla osób niepełnosprawnych. Jak prezentowały się stare "wychodki" i jak dziś wyglądają toalety, pokazują archiwalne zdjęcia (powyżej).
Od kilku tygodni funkcjonariusze Straży Miejskiej informowali kupców, ale też handlujących przy miejskich ulicach, że po 30 października jedynym miejscem wyznaczonym i przygotowanym dla sprzedających i kupujących będzie targowisko przy ul.Orkana. Handel w innych miejscach jest niedopuszczalny, a niepodporządkowanie się nowym regułom narazi niepotrzebnie na przykre konsekwencje w postaci mandatów.
Kolejna miejska inwestycja dotarła do mety - to powód do radości i dowód na skuteczność starań mszańskich samorządowców o unijne dotacje. I jak to zwykle przy takich okazjach bywa, słyszymy głosy krytyki, że to potrzebne nie było, że wyrzuciliśmy pieniądze w błoto. Na jednomyślność liczyć nie można - każda decyzja i każda inwestycja w mieście miała swoich gorących zwolenników i zagorzałych przeciwników. Taki jest urok demokracji - możemy mówić, co myślimy, ale ktoś w naszym imieniu musi podjąć decyzję i taką wspólną decyzję, jedną z bardzo wielu, podjęli radni i burmistrz - jej owocem jest Mój Rynek, miejsce którego już wstydzić się nie będziemy.
Źródło: www.mszana-dolna.eu