Polski sierpień…

Miesiąc naszej narodowej pamięci… W miesiącu tym  69 lat temu Warszawiacy podjęli jakże nierówny bój o wolność dla swego miasta i kraju… Zdradzeni następnie przez sprzymierzone potęgi militarne ówczesnego świata, składali swe  - najczęściej jakże młode życie w ofierze za wolną i niepodległą Ojczyznę… Sierpień – to również kolejna rocznica Cudu nad Wisłą… Bo jak inaczej nazwać odparcie przez polskiego żołnierza bolszewickiej nawały nie tylko od bram Warszawy, ale i powstrzymania inwazji na Europę  jednego z najbardziej barbarzyńskich systemów w dziejach ludzkości, nawet jeśli cud ten z militarnego punktu widzenia da się uzasadnić… Gdyby nie zwycięska Bitwa Warszawska, kto wie czy  komunizm nie opanowałby wtedy  w stosunkowo krótkim czasie całej zachodniej półkuli globu. To także w tym miesiącu świętujemy szczególne dni poświęcone Tej, co Jasnej broni Częstochowy: 15-y sierpień - święto Jej chwalebnego Wniebowzięcia i 26-y sierpień – święto Matki Boskiej Częstochowskiej… Jak zatem nie sięgnąć z tej szczególnej okazji do kart naszej ojczystej poezji po jakże wymowny i wzruszający wiersz, którego słowa tak mocno poruszają jeszcze dziś wiele polskich serc. Warto sięgnąć , zwłaszcza że wielu Rodaków nawet nie miało okazji go poznać…

 Matka Boska Częstochowska

 Matka Boska Częstochowska ubrana perłami, Cała w złocie i brylantach modli się za nami. Aniołowie podtrzymują jej ciężką koronę, I jej szaty co jak noc są gwiazdami znaczone.

 Ona klęczy i swe lica gdzie są rany krwawe, Obracając gdzie my wszyscy, patrzy na Warszawę. O Ty, której obraz widać w każdej polskiej chacie, I w kościele i w sklepiku i w pysznej komnacie.

 W ręku tego co umiera, nad kołyską dzieci, I przed którą dniem i nocą wciąż się światło świeci. Która perły masz od królów, złoto od rycerzy, W którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy.

 Która widzisz z nas każdego cudnymi oczami, Matko Boska Częstochowska, zmiłuj się nad nami. Daj żołnierzom którzy idą śpiewając w szeregu, Chłód i deszcze na pustyni, a ogień na śniegu.

 Niechaj będą niewidzialni płynący w przestworzu, I do kraju niech dopłyną którzy są na morzu. Każdy ranny niechaj znajdzie opatrunek czysty, I od wszystkich zaginionych niechaj przyjdą listy.

 I weź wszystkich którzy cierpiąc, patrzą w Twoją stronę, Matko Boska Częstochowska pod Twoją obronę. Niechaj druty się rozluźnią, niechaj mury pękną, Ponad Polską błogosławiąc,  podnieś rękę piękną.

I od Twego łez pełnego Królowo spojrzenia,  Niech ostatnia kaźń się wstrzyma, otworzą więzienia. Niech się znajdą ci, co z dala rozdzieleni giną, Matko Boska Częstochowska za Twoją przyczyną.

Nieraz potop nas zalewał, krew się rzeką lała,  A wciąż klasztor w Częstochowie stoi jako skała. I Tyś była też mieczami pogańskimi ranną, A wciąż świecisz ponad nami Przenajświętsza Panno.

 I wstajemy wciąż z popiołów, z pożarów co płoną, I Ty wszystkich nas powrócisz na ojczyzny łono. Jeszcze zagra, zagra hejnał na Mariackiej Wieży, Będą słyszeć Lwów i Wilno krok naszych żołnierzy.

Podniesiemy to co legło w wojennej kurzawie, Zbudujemy zamek większy, piękniejszy w Warszawie. I jak w złotych dniach dzieciństwa będziemy słuchali, Tego dzwonka, sygnaturki co Cię wiecznie chwali.

Wiersz ten napisał nasz emigracyjny poeta – Jan  Lechoń (właściwie nazywał się Leszek Serafinowicz i pochodził ze szlacheckiej rodziny o tatarskich korzeniach) – w czasach gdy jedna okupacja kraju została przez zastąpiona przez kolejną i o wiele bardziej tragiczną w skutkach, bo przez całe dziesiątki lat  dewastującą wszystko to, co najbardziej wartościowe w naszej kulturze i narodowej tradycji. Ruiny i zgliszcza zawsze można odbudować, ale pełna naprawa duchowego spustoszenia dokonywanego jakże często i z pełną świadomością rękami tych którzy mieli czelność nazywać siebie polskimi patriotami i do dziś przypisują sobie zasługi narodowych bohaterów i obrońców Ojczyzny – w wielu aspektach i po ludzku sądząc jest już niemożliwa. I jakoś trudno jest mi uwierzyć, że autor wiersza, który cały swój talent i serce włożył w te przepiękne strofy poświęcone naszej Jasnogórskiej Matce i Królowej – zdecydował się na samobójczą śmierć (jak można przeczytać w jego życiorysie)… Bo już za same tylko słowa odnoszące się do powrotu polskich żołnierzy do Lwowa i Wilna – można było wtedy zapłacić życiem, nawet jeśli było się na drugim krańcu świata. „Seryjni samobójcy” miewają długie i skuteczne ręce… Nic zatem dziwnego, że jeszcze dziś tekst wiersza publikowany w tomikach ojczystej literatury czy na stronach internetowych, w dalszym ciągu pozostaje ocenzurowany…

Autor: Józef Kosiarski

Zdjęcie: Po bitwie – polscy żołnierze ze sztandarami zdobytymi na bolszewikach. NN, Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie (http://pl.wikipedia.org)