Czesława Mordarska (wspomnienie)?

Odszedł od nas SKARB i ANIOŁ 

- wspomnienie o śp. Czesławie Mordarskiej (1924-2013)

Zmarła po długiej i ciężkiej chorobie w dniu 25 lutego 2013, przeżywszy 89 lat. Była dowodem na to, że Bóg nigdy nie pozostawia na pastwę losu Swoje wierne dzieci. Ta skromna, cicha i krucha istota, która w życiu przeszła aż 3 agonie (cudem z nich wyszła), w dodatku leżąc w chorobie przez 23 lata i cierpiąc ponad siły ludzkie - miała wielką wolę życia, potrafiła sprawiać, że każdy kto odwiedził ją w chorobie, wychodził od niej stając się lepszym człowiekiem.

WIARA GÓRY PRZENOSI

Dobro zawsze wraca

Od zawsze była naszą ukochaną Mamą i Babcią, zawsze też miała w pogotowiu jakieś łakocie dla dzieci („chomikowała” je dla nas). Była bardzo gościnna dla każdego, wszyscy czuli się u niej w domu jak w cieple ogniska domowego, z powodu blasku prostoty, radości i miłości, które od niej biły. Gdy przez ostatnie lata bardzo już cierpiała, role odwróciły się i stała się naszym najczulszym Dzieckiem, o które dbaliśmy, dając jej jak najwięcej miłości ile tylko potrafiliśmy, aby odwdzięczyć się jej za to dobro, opiekę i cierpliwe znoszenie cierpień.

Spoiwo rodziny

To ona spajała naszą zranioną po śmierci ukochanego męża (Mieczysława) rodzinę i to dzięki niej wciąż trzymamy się razem, nie zagubiliśmy się w swoim życiu. Jej pokorne cierpienie zawsze uczyło nas pokory oraz tego jak cenne, a zarazem kruche jest to życie, lecz warto być blisko Boga i zawierzyć Mu nasze cierpienia. Była „gigantem” modlitwy różańcowej, którą cały czas odmawiała nosząc na szyi różaniec (należała do Bractwa Matki Bożej Bolesnej w Limanowej).

Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi

W czasie II wojny światowej pod szczytami Wielkiego Wierchu mieściła się główna kwatera dowództwa I Pułku Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej, a okoliczne lasy były bazą dla polskiej partyzantki. Czesława Mordarska pracowała wówczas w piekarni swojego ojca (pan Szymanek), ryzykując bardzo życiem, stale dostarczała o własnych nogach chleb partyzantom.

„PRZYBYLI UŁANI POD OKIENKO”

Mąż Mieczysław - żołnierzem

Poznali się przed wojną na zajęciach z chóru, które prowadził jego tata, Mieczysław Mordarski (senior). Był uczestnikiem wojennego pułku Orkiestry Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej, przebywał przez 3 lata w niewoli w Niemczech - tam 2 razy ciężko chory na tyfus, wrócił szczęśliwie do domu, po wojnie niestety prześladowany jeszcze przez komunistyczną SB, wzywany często na ciężkie przesłuchania. Pozostał do końca niezłomny.

Krzewiciel kultury na Limanowszczyźnie

Jej mąż, Mieczysław, był bardzo zaangażowany w życiu kulturalne w Limanowej, był nauczycielem muzyki i śpiewu w Liceum Pedagogicznym w Limanowej, a także założycielem i dyrektorem Szkoły Muzycznej w Limanowej, założycielem Międzyspółdzielnianego Zespołu Pieśni i Tańca oraz Kapelmistrzem Orkiestry Dętej „Echo Podhala” (którą przejął po swoim ojcu założycielu, Mieczysławie - seniorze).

Miłość w łyżeczce od herbaty

Mieczysław kochał Czesławę nad życie. W jednym ze swoich wykładów do uczniów, opowiadał o „miłości”, jak powinno się kochać ukochaną osobę... podał uczniom przykład swojej żony, Czesławy, że: „Miłość to jest coś tak wielkiego i trudnego do opisania, że nawet jak mieszasz łyżeczką herbatę w szklance, to nawet w tej łyżeczce od herbaty widzisz swoją ukochaną”.

Słabe serce żołnierza

Wykończony wojną, zmarł nagle na atak serca (w 1965 roku), wieku 43 lat. Pogrzeb jej męża, Mieczysława, był największym pogrzebem w Limanowej - to była olbrzymia manifestacja kulturalno-żałobna, w której wzięły udział wszystkie orkiestry z powiatu limanowskiego, uczniowie szkół, nauczyciele, mieszkańcy Limanowej i okolic.

WOLA ŻYCIA

Kruche naczynie Pana Boga

W całym swoim życiu była 3 razy w agonii - w takim stanie, że lekarz stwierdził stan agonalny, czyli bez nadziei do ratowania... a jednak, za każdym razem Pan Bóg wiedział lepiej... Pierwszy raz - było to kilka lat przed śmiercią męża Mieczysława. Był to słynny przypadek opisywany w gazetach... jak była z 6-tym dzieckiem (Zbysiu - żył kilka minut - nie udało się go uratować), pękł jej wtedy żylak i miała krwotok wewnętrzny. Doktor Bugaj przeprowadził wówczas operację gdy była w agonii. Doktor opowiadał, że Czesława kazała zawiesić sobie różaniec na szyi (już go nigdy od tej pory nie ściągała) i podczas operacji nikt nie ważył się go ściągnąć z jej szyi, a doktor przed operacją na chwilę pomodlił się nad nią. Ludzie opowiadali, że mąż Mieczysław żarliwie wówczas modlił się w kaplicy szpitalnej, aby Bóg zachował Matkę jego 5 dzieci (Tadeusz, Mieczysław, Jadwiga, Maria, Danuta) i żeby Matka Boża wzięła go stąd zamiast Czesławy. Ta prośba została wysłuchana Za drugim razem - było to już po śmierci Mieczysława, miała zapalenie wsierdzia i osierdzia. I znowu jej serce wytrzymało, a lekarz powiedział wcześniej, że jest już w agonii, że nie przeżyje do następnego dnia. Pan Bóg w Swojej łaskawości i miłości zostawił ją dla dzieci, dla rodziny. Trzeci raz - całkiem niedawno, lekarz powiedział, że nie dożyje niedzieli, bo jest w agonii, więc wszyscy pożegnaliśmy się z nią, niektórzy nawet przyjechali z bardzo daleka, aby się pożegnać, a tu Babcia "tradycyjnie" odzyskała siły, wszystko wróciło do normy i żyła jeszcze przez miesiąc, umierając - paradoksalnie mówiąc - nagle.

Wspólny „przyjaciel” Parkinson

Cierpiała w nieludzkich cierpieniach. W sumie przez 23 lata leżała w łóżku (przez 8 lat po śmierci męża Mieczysława i przez ostatnie 15 lat aż do śmierci). Przez 40 lat chorowała na chorobę Parkinsona (na tą samą, co Jan Paweł II), poza tym ostatnie 3 lata miała odleżyny (głębokie rany), które nie chciały się goić na plecach. Oprócz okresu młodości, gdy była sprawna, odzyskała siły i chodziła wtedy, gdy przyszły na świat wnuki i opiekowała się nimi, zwłaszcza dziećmi Jadwigi (Mateusz, Katarzyna, Łukasz).

Zniewalający uśmiech

Ten promienny uśmiech... nikt z nas nigdy nie zapomni, przeszywał nawet człowieka nie z rodziny. Była naszym SKARBEM, i tak delikatna i czuła jak ANIOŁ, nawet w największych cierpieniach, które nią targały. Całowaliśmy i pieściliśmy ją jak dziecko, bo na to zasługiwała. Swoim życiem pokazywała nam wszystkim, jak wielką Bóg jest Miłością. Ten „Boży” uśmiech nigdy człowiek nie zapomni... Mieszkała z nami w domu i umarła w domu na naszych rękach. Każdy z nas przy niej się „uświęcał”, stawał się lepszy...  

List do Babci

Babciu, zawsze na naszej drodze jesteś troskliwa, kochana czuła i delikatna jak motyl błyszczysz jasno jak słońce i tulisz nas do siebie jak Matka.   Babciu, zawsze na naszej drodze jesteś chętna do żartów i śmiechu ciekawa życia jak dziewczynka wyrozumiała, szlachetna i czysta jak łza.   Babciu, zawsze na twojej drodze będziemy Ci wdzięczni za modlitwy do Boga zanoszone na różanych „kuleczkach” Niepokalanej i cierpienia w naszych intencjach.   Babciu, zawsze na naszej drodze miłe wspomnienia o Tobie trwają i nasza miłość nigdy nie przemija będziemy do końca świata z twoim dobrym sercem, jako na ziemi, tak i w niebie. (21.01.1999)

WARTO WIEDZIEĆ:

Imię i Nazwisko „Mieczysław Mordarski” zostało nadane 3 pokoleniom pod rząd. Wciąż żyje syn śp. Czesławy Mordarskiej – Mieczysław Mordarski (65 lat), umuzykalniony, odziedziczył talent po przodkach – gdy zmarł jego ojciec, jeszcze jako uczeń liceum poprowadził przez chwilę orkiestrę i chór, a następnie (zanim wyjechał za granicę) uczył w Szkole Muzycznej założonej przez swojego ojca.

 Autor: Mateusz Wroński