Polonia walczy o polskie szkoły

Dla ludzi mieszkających poza granicami kraju polskie szkoły, które mają bardzo długie tradycje ( np. polska szkoła w Paryżu funkcjonuje od połowy XIX w., a została założona przez samego Adama Mickiewicza), są – obok polskich parafii, „enklawami” Ojczyzny. Dla wielu rodziców polska szkoła z jej przedmiotami (j. polski, historia, geografia Polski, religia) jest nadzieją, że ich dzieci będą chciały utrzymywać kontakt z Polską, będą mówić w tym języku, będą ją rozsławiać – nawet mieszkając na zawsze poza jej granicami. Warto byłoby zobaczyć z jak wielka radością przychodzą zarówno rodzice, jak i ich dzieci na te zajęcia. Co więcej – w ostatnim czasie dużym wysiłkiem samych rodziców powstają polskie przedszkola, co pokazuje, jak na dłoni, że oni wcale nie chcą odcinać się od Polski. Dla naszego kraju wszyscy emigranci, bez względu na to, czy ci „solidarnościowi”, czy ostatni, to także wielkie bogactwo. Skoro nie potrafimy tak wielu młodych ludzi z ich rodzinami zatrzymać w kraju, to zatroszczmy się o to, by oni kiedyś chcieli tu powrócić. Tym bardziej, że władze ogromnej większości krajów, w których żyją nasi rodacy, nie stawiają żadnych barier. Dlaczego więc planujemy likwidację tych placówek? Czyżby to kolejny krok mający na celu likwidację polskości, która dla niektórych jest „nienormalnością”? To ciekawe, że dla ludzi żyjących poza granicami, polskość kojarzy się z najlepszymi [caption id="attachment_28157" align="alignleft" width="346" caption="Dziedziniec Szkoły Polskiej w Paryżu"][/caption] cechami. Oni do niej tęsknią i trzeba tam chociaż krótko pobyć, żeby zobaczyć, jak ją pielęgnują; jak płaczą śpiewając polskie kolędy na Pasterce, jak się wzruszają, gdy dzieci recytują wiersze z naszej literatury, jak pięknie śpiewają (z pamięci!) polskie pieśni patriotyczne. Norwidowi spoczywającemu na prowincjonalnym cmentarzu za północnym Paryżem mogą tylko pozazdrościć inni wielcy Polacy ( np. z okazji Wszystkich Świętych). Nikomu nie ujmując mogę śmiało powiedzieć, że wielu z nas mogłoby się uczyć od polskich rodzin tam żyjących patriotyzmu – nie udawanego, nie odświętnego, ale takiego ot, tak po prostu „płynącego z serca”. Oni, gdy mówią o Polsce, to starają się ją widzieć w pozytywnych barwach, chociaż będąc na wakacjach widzą jak jest naprawdę. A dla dzieci Polska, to kraj najwspanialszych wakacji – tych u babci… Wydaje mi się, że to są prawdziwi ambasadorzy naszej Ojczyzny. (Nie ci wysyłani w nagrodę za…. No właśnie za co?…) Oni, gdy opowiadają o kraju nad Wisłą swoim rówieśnikom, to czynią to ze „słowiańską przesadą”, ale nie robią tego z szowinizmu, ale z dziecięcej miłości do kraju rodziców i babci..

Autor: Ks. Robert

Tylko solidarny protest uchroni oświatę polonijną przed planowaną likwidacją!
Realizacja planów rządu w 2013 r. może  oznaczać koniec tradycji szkół polonijnych!