Macierzyństwo w kryzysie (3)

Dezinformacja w mediach na temat rodziny, co wiąże się z nieprawdziwą, redukcyjną wizją człowieka, płci, miłości, (patrz wykład ks. dr M. Drzewieckiego) przynosi niestety efekty szczególnie w odniesieniu do młodych ludzi, którzy nie doświadczyli ciepła rodzinnego gniazda. A takich jest coraz więcej. Skutki są opłakane, bo zło zawsze rodzi zło.
Dlatego zdarzają się też matki niedojrzałe emocjonalnie, które - z różnych przyczyn, nieraz właśnie z powodu negatywnych doświadczeń z własnego dzieciństwa - nie potrafią kochać i wtedy„ wydaje się, że całe piękno uszło z życia” [E. Fromm].
Osobowość matki ma decydujący wpływ na atmosferę domu oraz na rozwój dzieci. Ważne jest, aby w rodzinie czuła się ona  bezpieczna i szczęśliwa, bo wtedy jest w stanie dać miłość swoim bliskim. Powinna też mieć pasje i zainteresowania oraz grono przyjaciół, by zachować pogodę ducha i równowagę psychiczną (tak samo zresztą, jak mężczyzna, który – dla dobra wszystkich - nie może skupiać się tylko i wyłącznie na rodzinie, ale musi mieć także pracę i kolegów).
Matka powinna być stanowcza i zdecydowana, ale w żadnym wypadku nie może być despotyczna i dominująca. W miarę jak jej potomek rozwija się i dorasta, musi pozostawiać mu coraz większy margines wolności, aż do zupełnego uwolnienia się dziecka spod jej wpływu (dotyczy to zwłaszcza syna!). Dlatego nie może być nadopiekuńcza, ingerująca w każdy krok dziecka, ciągle sprawdzająca i kontrolująca, co ono robi.
W żadnym wypadku nie wolno jej wtrącać się w jego życie, niedyskretnie wypytywać, nachalnie doradzać itd. Ona powinna dziecku tylko towarzyszyć – tak w trakcie zabaw i nauki, jak i – później – w różnych trudnych momentach jego życia, pamiętając, iż każdy swoje życie musi przeżyć sam i nikt nie jest zdolny zrobić tego za niego.
Dobra matka musi kochać swe dziecko prawdziwą, mądrą miłością. Nie może sobie pozwolić na ślepą małpią miłość, bo ta – pozbawiona krytycyzmu, wymagań i rozsądku w stosunku do osoby kochanej – niszczy, niestety, człowieka, nie pozwalając mu wzrastać duchowo i rozwijać się uczuciowo.
Matka - dla dobra rodziny i dzieci - musi niekiedy wykazywać się dużą odwagą, determinacją i dojrzałością, aby sprzeciwić się nieodpowiedzialnym zachowaniom ojca, chroniąc dzieci przed nim, gdy zajdzie taka potrzeba. Kobieta zbyt uległa doprowadza swoją postawą nieraz do tego, że ona sama i dzieci stają się ofiarami despotycznego męża i ojca, a życie rodzinne zamienia się w przysłowiowe piekło, w którym najbardziej cierpią ci najsłabsi, czyli dzieci, a z którego każdy najchętniej by uciekł, gdyby tylko miał taką możliwość.
Dziecko ma prawo liczyć na to, iż matka ochroni go przed ewentualną brutalnością i niesprawiedliwością ojca i bardzo źle dzieje się tam, gdzie dziecko pozbawione jest tej matczynej obrony, a jeszcze gorzej, gdy to ono zmuszone jest bronić nieporadną matkę!
Niestety, są na tym świecie dzieci pozbawione miłości i czułej opieki matki. Wskutek tego są one najczęściej bierne, brak im motywacji i wytrwałości, cechuje je agresja, zanik sumienia, skłonność do przestępstw i wszelkiego rodzaju uzależnień. Negatywne uczucia zagłuszają one alkoholem i narkotykami, a brak zdolności kochania i przywiązania do pojedynczych osób rekompensują przywiązaniem do organizacji lub doktryn, co wyraża się ich ucieczką do różnorakich sekt, gangów, a nawet zbrojnych grup terrorystycznych.
Należy zdawać sobie z tego sprawę, iż wychowanie dziecka wymaga od matki poświęcenia, wielu wyrzeczeń i nadludzkiego, niejednokrotnie, wysiłku. Nie czarujmy się: dziecko to nie kotek czy pies, którego nakarmimy, wyprowadzimy na spacer, ewentualnie - w miarę czasu i naszego nastroju – z nim się pobawimy. Dziecko to wielki, poważny obowiązek na całe życie i niesłychana odpowiedzialność dla obojga rodziców, ale pierwsze 6 lat tego życia to ciężka praca dla matki, z której nikt jej zwolnić nie może, gdyż stałoby się to z ogromną szkodą dla dziecka.
Ponieważ wychowanie dziecka jest tak wielkim obciążeniem dla kobiety, ideałem byłoby, gdyby każda młoda dziewczyna potrafiła na tyle rozeznać swoje życiowe powołanie, żeby zgodnie z nim wybrać przyszły zawód tak, aby jego wykonywanie nie kolidowało np. z obowiązkami rodzinnymi. Wystarczy wyobrazić sobie, jak trudno będzie np. kobiecie – reporterce lub stewardesie pogodzić obowiązki zawodowe z prowadzeniem domu i wychowaniem dzieci.
Dziecko matki bardzo zaangażowanej zawodowo z konieczności biega z kluczem na szyi, oczekuje rodziców w świetlicy lub na ulicy. Z pewnością nie służy to dobru ani dziecka, ani rodziców, ani też społeczeństwa, co – w sposób niebudzący wątpliwości – życie pokazuje, na co dzień. Jeśli jednak już tak się stanie, że wykonywany przez kobietę zawód utrudnia jej lub wręcz uniemożliwia właściwe wywiązanie się z obowiązków żony i matki, (co dzisiaj jest sprawą powszechną), należy zrobić wszystko, by tę sytuację zmienić: odpowiedzialna kobieta albo zmieni pracę, albo zmieni swoje kwalifikacje, albo nawet przerwie pracę zawodową na czas odchowania dziecka.
Jak ojciec jest wzorem osobowym dla syna, tak matka jest takim wzorem dla córki, która uczy się roli kobiety-żony, matki przez obserwację i naśladownictwo. Krótko i dobitnie wyraża ten fakt nasze przysłowie: „Jakie drzewo – taki klin, jaki ojciec – taki syn. Jaki owoc – taka skórka, jaka matka – taka córka.” Ważną więc rzeczą jest wdrożenie dziewczynki do pomocy w pracach domowych: sprzątania, prania, gotowania, pieczenia, także opieki nad młodszym rodzeństwem czy starszymi członkami rodziny  - babcią czy dziadkiem. I nie należy czekać nie wiadomo ile lat, by ją angażować do takich prac; już siedmioletnia córka powinna towarzyszyć i pomagać matce np. w kuchni.
Należy mieć na uwadze, że osobowość matki wywiera istotny wpływ także na syna, który często - nawet podświadomie - będzie szukał żony podobnej do niej. Na podstawie tego, jaka jest matka w relacjach z bliskimi ludźmi, syn wyrabia sobie zdanie o kobietach i swój stosunek do nich. I tak matka dominująca, nadopiekuńcza i ograniczająca dorastającego syna, jak i – co wydaje się paradoksalne - zbyt uległa, może spowodować w przyszłości jego ukrytą wrogość do kobiet, która wyraża się w niszczącej związek dominacji mężczyzny, lub przeciwnie – w zbytniej jego uległości, czyli wtedy staje się on bierny.
Jak widać, rola matki w wychowaniu dziecka jest nie do przecenienia. I w tym kontekście musi pojawić się pytanie: Dlaczego i w jakim celu ta najważniejsza postać i rola dla życia i w życiu każdego z nas nie cieszy się takim uznaniem, na jakie zasługuje? Dlaczego dziś deprecjonuje się i wręcz wyśmiewa kobiety, które zajmują się dziećmi, rezygnując z aspiracji zawodowych? Dlaczego rząd i system państwowy nie chronią tej - najważniejszej dla zdrowia społecznego - funkcji? Ileż mniej potrzeba by wtedy pieniędzy na żłobki i przedszkola, domy dziecka, na budowę więzień i utrzymanie ich „mieszkańców”, na resocjalizację przestępców, wreszcie na domy opieki społecznej czy też spokojnej starości! Czy nikt tego, w Polsce oraz krajach cywilizacji zachodniej, przeliczyć nie potrafi?

Autor: BS&TG