Mocno spóźniony bój o polską szynkę. Rząd przespał problem

Jeszcze nie wiadomo, ile tradycyjnych wędzarni w Polsce może zniknąć z rynku, bo nie będzie w stanie sprostać nowemu rozporządzeniu Komisji Europejskiej. Ostrożne dane mówią o 200 zakładach. To nie jest kolejny unijny absurd ? la krzywizna banana, ale realne zagrożenie dla rynku, który w każdym normalnym państwie byłby oczkiem w głowie rządzących. W Polsce problemu... nie zauważono. Czy jest jeszcze szansa, by KE odstąpiła od restrykcyjnych wymogów względem polskich wędzonek? Zdania są podzielone.
Dają pracę, płacą podatki, nie idą na łatwiznę, tylko oferują towar z najwyższej półki. To dzięki nim świąteczna szynka jest uwędzona, a nie np. podkolorowana, to ich wyroby są nagradzane na targach krajowych i zagranicznych. Wielu producentów wędlin trzymających się tradycyjnych metod wędzenia – bo o nich mowa ? z niepokojem patrzy jednak w przyszłość. Podczas gdy w Niemczech szkolne wycieczki tłumnie odwiedzają np. Muzeum Szynki Schwarzwaldzkiej, ucząc się przy okazji, czym jest tradycja i dlaczego warto ją pielęgnować, nasi rodzimi wędliniarze już za kilka miesięcy mogą słono zapłacić za wierność dziedzictwu. Smolisty problem Zaczęło się od rozporządzenia Komisji Europejskiej w sprawie najwyższych dopuszczalnych poziomów wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA) w środkach spożywczych. Pod tą zawiłą nazwą kryje się wymóg ograniczenia WWA (a zwłaszcza rakotwórczego benzo[a]pirenu (BaP)) w kilku produktach, w tym w wędzonkach. Rozporządzenie opublikowano w sierpniu 2011 r., okres przejściowy mija 31 sierpnia 2014 br., od tego momentu w kilogramie wędzonki zamiast dopuszczalnych do tej pory 5 mikrogramów BaP będą mogły znaleźć się 2 mikrogramy. To ograniczenie dla wielu producentów zajmujących się tradycyjnym wędzeniem mięs w Polsce brzmi jak wyrok. WWA powstają w żywności podczas jej przetwarzania termicznego, czyli wędzenia, smażenia, grillowania, prażenia. Ale mogą występować nie tylko w wędzonych rybach, mięsach czy ziarnach kawy, lecz także w skórce warzyw, owoców, herbacie, mące etc. A jakim sposobem WWA dostają się do wędzonej szynki? ? To są substancje nielotne, one „przyczepiają się” do powierzchni pyłu i trafiają z nim do środka spożywczego ? tłumaczy „GP” dr Andrzej Starski z Zakładu Bezpieczeństwa Żywności Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, zaznaczając, że w samej technologii można się zatroszczyć o zmniejszenie ilości szkodliwego pyłu, który wchodzi w kontakt ze środkiem spożywczym. Jak wynika z ustaleń GP”, nie wszyscy właściciele wędzarni są jednak w stanie tę technologię wdrożyć. Nie ma zastrzeżeń, nie ma sprawy Dlaczego polski rząd, który za granicą lubi się chwalić tradycyjnymi wędlinami, podczas trzyletniego okresu przejściowego nie zrobił nic, by wziąć w obronę ich producentów? Formalnie za sprawę było odpowiedzialne Ministerstwo Zdrowia działające w porozumieniu z resortem rolnictwa. W oświadczeniu przesłanym „GP” rzecznik Ministerstwa Zdrowia stwierdza, że sam projekt rozporządzenia „był w Polsce co najmniej dwukrotnie konsultowany w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a także przekazany do Rady Gospodarki Żywnościowej, której członkami są m.in. Związek »Polskie Mięso«, Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP, Polska Unia Producentów Mięsa. Nie wypłynęły żadne uwagi. (...)”. Idąc tokiem rozumowania urzędników, brak zastrzeżeń oznaczał zgodę i żaden z resortów nie wpadł na to, że nowe obostrzenia mogą skrzywdzić małe firmy niezrzeszone w dużych organizacjach branżowych i tym samym nieinformowane na bieżąco o możliwych zmianach w prawie UE. Z oświadczenia wynika bowiem, że duże organizacje o zmianach wiedziały. Pytanie więc, dlaczego nikt nie pomyślał, by powiadomić mniejszych producentów – chociażby w dobrze pojętym interesie Polski jako państwa słynącego z wędlin tradycyjnych – o tym, że już niebawem mogą stanąć w obliczu likwidacji zakładów. ? Gdyby była jakaś dyskusja, mielibyśmy szansę przedstawić nasze propozycje, być może udałoby się nawet wynegocjować obniżenie BaP do bardziej realnego poziomu, np. nie do 2, ale do 3,5 mikrogramów/kg. Jakiś kompromis by się zawsze znalazło. Niestety, nikt z nami niczego nie konsultował –zauważa Władysław Wolarek. ? Mój dziadek i ojciec wędzili w komorach opalanych drewnem olchowym, całe pokolenia jadły nasze wędliny, nikt na raka nie umarł. Tak, pewnie te wędliny z Zachodu są lepsze od naszych. Mniej w nich mięsa, to i ryzyko mniejsze ? komentuje z kolei pragnąca zachować anonimowość właścicielka rodzinnej wędzarni z Mazowsza. Pal synu, tylko wędzonki nie ruszaj Dym papierosowy zawiera około 153 różnych WWA w tym benzo[a]piren. Rakotwórcze działanie węglowodorów wzmacniają katechole – kolejne związki o działaniu rakotwórczym. Na każdej paczce papierosów widnieje informacja, jaka ilość substancji smolistych przypada na sztukę, średnia zawartość tychże np. w slimach to 7–8 miligramów. Palacz wie, co wciąga z dymem do płuc, a kampanie społeczne nie dają mu zapomnieć, że jak nie rzuci nałogu, to zachoruje na nowotwór płuc lub krtani, a w najlepszym razie przedwcześnie się zestarzeje. Z wędzonką jest inaczej. Nie wiadomo, ile BaP może się znajdować w plasterku szynki wędzonej metodą tradycyjną. Szkoda, bo konsumenci nie robią sobie kanapek z kilograma wędliny (to dla tej gramatury oblicza się najwyższe dopuszczalne poziomy m.in. substancji smolistych). Wiadomo tylko tyle, że za 7 miligramów substancji smolistych w papierosie jego producent nie trafi do więzienia ani nie zapłaci grzywny. Właściciel wędzarni za przekroczenie poziomu 2 mikrogramów BaP w kilogramie wędzonki i wypuszczenie takiego towaru na rynek może zapłacić od 80 do 100 tys. zł kary grzywny, a gdyby wykazano, że ma to znaczący wpływ na zdrowie konsumentów, mógłby nawet na okres od 6 miesięcy do 5 lat powędrować za kratki. Skąd tak drastyczne środki? ? Kary mogą być bardzo dotkliwe, ponieważ jeżeli komuś się udowodni, że wprowadził na rynek produkt niebezpieczny, a mówimy przecież o substancji, która w UE jest uznawana za zanieczyszczenie żywności, tak jak np. metale ciężkie, będzie się musiał liczyć z konsekwencjami – mówi „GP” Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związek Pracodawców. Co więcej, jeżeli doszłoby do takiej sytuacji, sam produkt musiałby zostać natychmiast wycofany z rynku, co miałoby dodatkowo zgubne skutki dla wszystkich towarów made in Poland. ? Wieść, że polski produkt regionalny X został uznany za niespełniający wymogów UE, dotrze do wszystkich krajów Wspólnoty. Oprócz szkód ekonomicznych mamy więc w takim wypadku również do czynienia ze szkodą wizerunkową, bo nikt nie będzie się zastanawiał, o co chodzi, tylko wszyscy się dowiedzą, że jakiś produkt z Polski jest niebezpieczny – dodaje Gantner. Zapytany, dlaczego w takim razie KE do tej pory nie zdecydowała się na zakaz sprzedaży papierosów, stwierdza: ? Trudno mi jest dociekać, jaki był powód zaostrzenia tych przepisów w stosunku do wędlin. Myślę, że gdzieś uznano, iż być może poziom spożycia wędliny z substancjami smolistymi jest zbyt duży w stosunku do całej populacji, jakieś uzasadnienie musi być. Nie ze wszystkimi decyzjami KE należy się zgadzać, wystarczy sobie przypomnieć debatę nad krzywizną banana etc. Natomiast problem polega na tym, że jeżeli my jako Polska mamy odrębne zdanie w sprawie jakichś planów w zmianie prawa, to musimy je wyrazić we właściwym czasie. Jeżeli tego nie uczynimy, ponosimy wszystkie konsekwencje. Cały artykuł ukazał się w ?„Gazecie Polskiej” Foto: Yucel Tellici/ sxc.hu

Autor: 

Źródło:  , niezalezna.pl