Po górach i śladach przeszłości

Nie pisałem tego wszystkiego za wielkim biurkiem obłożonym stosami książek, bo zanim zacząłem cokolwiek czytać, a potem pisać, najpierw przez wiele lat chodziłem po górach i śladach przeszłości. I to jest bardzo ważne! Gdybym nie chodził, zapewne tej książki by nie było. Bo ja te ślady sam lub z pomocą moich sąsiadów znalazłem. Mogę nawet powiedzieć za Picassem: ja nie szukam, ja znajduję! Moje szkice rodziły się więc "same" w terenie, na górskich ścieżkach wokół mojego domu na osiedlu Lasek. Tak też rozumiem ideę tej pracy, to książka "do chodzenia", do zwiedzania, do odkrywania samemu, bo wiele jeszcze - wbrew pozorom i powierzchownym opiniom - zostało do odkrycia. Powyższy cytat pochodzi ze wstępu do książki Jarosława Czai pt. Między Gorcem, Łyżką a Dunajcem - po górach i śladach przeszłości. Szkice krajoznawczo-historyczne z ilustracjami autora. Spotkanie autorskie i limanowska promocja tego wydawnictwa odbyła się 6 grudnia w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Zorganizowano je we współpracy z ogólnopolskich projektem Dyskusyjnych Klubów Książki, do którego limanowska książnica już od kilku lat należy. Ani konkurencja w postaci peregrynującego po mieście i rozdającego prezenty Świętego Mikołaja, ani groźba wiuchającego w tych dniach Ksawerego nie wpłynęła niekorzystnie na frekwencję podczas spotkania. Główna sala bibliotecznej Galerii była pełna. Po holu podczas wykładu autora też nie dało rady poruszać się inaczej niż slalomem między publicznością. Po rodzajowych powitaniach i uprzejmościach rozpoczęła się właściwa część spotkania. Autor zaprezentował wykład - oparty na merytorycznej zawartości książki - wzbogacony o prezentację multimedialną. Udowadniał (skutecznie i przekonująco) że między Gorcem, Łyżką a Dunajcem kryje się wiele frapujących historyczno-regionalnych zjawisk i faktów, słabo dotąd znanych i upowszechnianych. Dużo miejsca poświęcił prastarym grodziskom, szczególnie temu w Naszacowicach. Udowadniał, że góra Łyżka to nie jest zwyczajna góra. Wspominał o arianizmie, mającym swoje mocne gniazdo w okolicach Łukowicy. Opowiedział też o historii odkrywania "gotyckości" w barokowym zdawałoby się kościółku łukowickim. W międzyczasie odpowiadał też na padające z sali pytania. Podkreślał, jak irytuje i zadziwia go, gdy mając przed oczami widome znaki jakichś historycznych zjawisk czy wydarzeń, mieszkańcy mówią najczęściej "nieee, panie, skąd? ...nic tu nie ma...". (Wypis z książki: To zresztą rzecz typowa, odwieczny problemy mieszkańców tzw. prowincji, którzy w znakomitej większości nie przejawiają najmniejszych zainteresowań swoim najbliższym otoczeniem, bo przekonani są święcie, że nic ważnego nie może istnieć akurat tu, gdzie przyszło im żyć). Na koniec części oficjalnej powiedział rzecz bardzo istotną, w pewnym sensie ujmującą, którą każdy zainteresowany tematyką regionalizmu i lokalnej historii powinien wziąć sobie głęboko do siebie. Nie zacytuję tutaj wypowiedzi autora słowo w słowo, ale teza brzmiałaby mniej więcej tak: Nie czuję się pisarzem, nie napisałem tej książki, aby się lansować, zbijać kokosy bądź dowartościować własne ego. Chodzi o to aby odkrywać, zbierać i upowszechniać historie i zjawiska te najbliższe nam, które rozgrywały się czy miały miejsce w naszym bezpośrednim otoczeniu, również geograficznym. Po co i dlaczego? Po to i dlatego, że jeśli my sami tego nie zrobimy, to tak naprawdę nikt inny się tego nie podejmie. Trudno pod takimi słowami się nie podpisać. Jarosław Czaja - ur. w 1968 r. w Tarnowie. Absolwent Wychowania Plastycznego WSP w Krakowie.W 1999 r. ukończył kurs operatorów programów graficznych w Publishing Institute w Krakowie. Plastyk, fan jazzu, nauczyciel, fotografik. Rozmiłowany w historii Małopolski, regionalista. Od przeszło dekady związany z "Almanachem Ziemi Limanowskiej". Publikował także w innych periodykach regionalnych ("Almanach Łącki", rocznik "Małopolska") i ogólnopolskich ("Jazzi Magazine", "Art and Business"). Należy do Limanowskiego Klubu Literackiego. Mieszka w Łukowicy. Źródło: www.mbp.limanowa.pl