. -To co tu państwo przeczytacie będzie króciutkim opisem dwóch tygodni spędzonych na Starej Wsi, które miały pozwolić w pokazaniu światu, że każdy może poczuć się jak Janosik, który niczym Tabaluga hasa po górach ;)
W Starej Wsi byłam pierwszy raz w życiu i naprawdę bardzo mi się podobało. Nie dość, że fantastyczni, mądrzy i ambitni ludzie to jeszcze góry!!!
Wycieczką górskim oczywiście towarzyszyła nam myśl, że jak powrócimy do domu, w którym znajdowało się gospodarstwo agroturystyczne pana Stefana, to będzie na nas czekać pyszny obiadek przyrządzony przez panią Irenę. -główną organizatorkę tego wyjazdu.
Stara Wieś jest bardzo spokojną i piękną wsią- mówię jak jakiś mieszczuch, i to kto-ja? To doprawdy nieprawdopodobne. A ja wcale nim nie jestem, zawsze stroniłam od miasta. Może dla tego, że na wsi wszyscy jesteśmy jak jedna wielka rodzina, jest wiele miłości i życzliwości w sąsiadach, na których można liczyć w najtrudniejszych momentach swojego życia.
Była na tym wyjeździe również dyskoteka, która miała Nas zapewne jeszcze bardziej zjednoczyć, zjednoczyła. Ponieważ do wszystkiego potrzeba czasu tak też w pewien sposób owa dyskoteka przyspieszyła integracje uczestników. Lecz do momentu tej dyskoteki zdołaliśmy się już jakoś poznać- w końcu człowiek jest istotą społeczną , pragnie i potrzebuje kontaktu z drugim człowiekiem. Sądzę i zapewne mam w tym co piszę dużo racji, że bardzo a nawet bardziej Nas zjednoczyła gra karciana „uno” i śpiewanie wraz z graniem na gitarze głównie z wolontariuszem Krzyśkiem.
Przez te dwa tygodnie poznawaliśmy się, uczyliśmy wzajemnej troski, opieki jak również uczyliśmy się na swoich błędach .
Dwa tygodnie- sama nie wiem czy określić je mianem długiego odpoczynku od rodziny (ciekawe kto tu od kogo odpoczywał? ;p) czy też intensywnością poznawania nowych osób (chcę powiedzieć , że to dla mnie wszystko było nowe).
Był to idealny czas by się poznać i po roku ponownie odświeżyć kontakty, jak również podzielić się swoimi troskami i radościami minionego czasu.
Niesamowite, jaka to będzie radość gdy się ponownie ujrzymy! Już się nie mogę doczekać!
Uważam, że takie rozstania są potrzebne ludziom by móc docenić drugiego człowieka, jaki diament często nieoszlifowany posiadamy przy swoim boku. To właśnie na takich „zgromadzeniach ludu” odkrywamy swoje ukryte talenty.
Reasumując ten wyjazd pozwolił nie tylko mi lecz również całej reszcie ukazać, że to na jakie góry wejdziemy zależy głównie od nas samych. Musimy wiedzieć, że człowiek jest tylko człowiekiem, (mino iż często chciałby dać więcej aniżeli by mógł) który często potrzebuje pomocy drugiej osoby. Janosik także potrzebował swojej kompani by ratować świat.
Tak też takie spotkania z rówieśnikami pozwalają nam uwierzyć w siebie.
Cóż na koniec mogę tylko powiedzieć, że należy zawsze być sobą by móc poznawać głównie siebie co za tym idzie zdobywać prawdziwych przyjaciół by żadna góra nie ośmieliła się stanąć nam na drodze!
PS.
Jestem osobą po wypadku komunikacyjnym sądzę, że gdyby nie on nie ujrzałabym tej wspaniałej, pięknej wsi, jak również nie poznałabym tylu cudownych ludzi.
Pozostałam jednak tą samą komunikatywną, roztrzepaną i pozytywnie nastawioną do świata Kaśką. Zapewne gdyby nie moje cechy charakteru nie miałbym kontaktu z państwem.
Już w gimnazjum rozpoczęła się moja przygoda z dzieleniem się swoimi spostrzeżeniami z innymi. Tam podpisywałam się jako : Król Lew- w związku z moją grzywką, którą kiedyś posiadałam.
Mam nadzieję, że państwu się spodobał ten felieton, bowiem w każdy poniedziałek będzie ukazywał się nowy numer. Będę się starała by były one zabawne i zarazem uczące czegoś.
Jeszcze tylko chciałabym powiedzieć, pochwalić się, że jestem absolwentką szkoły w Laskach pod Warszawą. Trafiłam tam po swoim wypadku samochodowym.
Mam nadzieję, że to będzie miła lektura.
Wielu pozytywnych odczuć życzy początkująca na nowo,
Katarzyna Jóźwik