Dlaczego warto obejrzeć Cristiadę?

Kilka słów o filmie dla, którego wciąż większość sal kinowych w naszym kraju niestety nie stoi otworem. Dlaczego tak jest? Być może poniższe zdania spróbują nieco rozjaśnić tę zagadkę. Scenariusz filmu oparty jest na faktach, które miały miejsce w latach dwudziestych ubiegłego wieku w Meksyku. Wówczas to do władzy doszedł prezydent Calles, który rozpoczął bezpardonową walkę z Kościołem. Dobrze wiemy, jak ważną sprawą w pobożności latynosów jest modlitwa podczas procesji. Calles na początku zakazał wszelkich zgromadzeń modlitewnych w miejscach publicznych – poza budynkiem kościoła. A później już było tylko coraz gorzej. Moglibyśmy powiedzieć tak – to było prawie sto lat temu i to w zupełnie innym kontekście i geograficznym i kulturowym i historycznym. To prawda. Są jednak pewne uwarunkowania, zachowania, które niestety mają cechę powtarzalności i to bez względu na wspomnianą czasoprzestrzeń. Okazuje się, że jednym z takich zjawisk jest fakt prześladowania chrześcijan. Przecież, gdy sięgniemy do starożytności (pierwsze trzy wieki n.e.), gdy przeanalizujemy przebieg Rewolucji Francuskiej (zwłaszcza bestialstwo wandejskie), gdy czytamy opisy metod stosowanych przez Sowietów, gdy obejrzymy historię meksykańskiego powstania Cristeros, to widzimy, iż schemat działania jest ten sam. Pojawia się jakiś władca, lub grupa trzymająca władzę, która uznaje, że religia i ludzie z nią związani są zagrożeniem dla ich „mienia władzy”. Następnie ograniczają prawa chrześcijan, a ponieważ ci zawsze są wierni swoim zasadom, więc rozpoczynają się krwawe prześladowania. I w ukazaniu tego schematu tkwi wielkość filmu „Cristiada”. On pokazuje, jak rozpędza się machina prześladowań, ale także (i to jest sedno problemu) pokazuje, iż siła nie tkwi w broni, w armii, ale w duchowości człowieka. Warto śledząc ten film zreflektować pewne akcenty: zbieranie podpisów, manifestacje uliczne, życie społeczeństwa w „dwóch obiegach”. Oglądając te sceny można pomyśleć – przecież my już to przerabiamy….(podpisy: sprawa TV Trwam, sprawa sześciolatków, sprawa nienarodzonych); manifestacje (chociażby te związane z miesięcznicami smoleńskimi, z wolnością mediów, ze sprzeciwem wobec homo małżeństw); dwa obiegi? – nasz kraj żyje w dwóch rzeczywistościach: tvn-owskiej (czyli oficjalnej) i republikańsko-radiomaryjnej (obywatelskiej). Jeśli ktoś z Szanownych Czytających uważa, ze przesadzam, to polecam prosty eksperyment: proszę wysłuchać wiadomości o 19.30 w TVP, a później w TV Trwam lub w TV Republika. Tak więc film obnaża wspomnianą schematyczność walczących z wiarą, z Kościołem. To jest film, który budzi z letargu i dlatego jest dla nich bardzo niebezpieczny. Co więcej – film jest prawdziwą historią kilku błogosławionych meksykańskich. A więc nie jest to paplanina o nadbohaterach, o celebrytach z telenoweli, ale jest historią życia, męczeństwa i śmierci ludzi, którzy zwyciężyli dzięki temu, że autentycznie wierzyli w prawdziwego Boga. Ten film może zmienić bardzo dużo także w naszej polskiej rzeczywistości, w naszej świadomości – dlatego jest niechciany. Ps. Składamy podziękowanie ks. Stanisławowi Wojcieszakowi, który zatroszczył się o to, by ten film został wyemitowany w limanowskim kinie.

Autor: jz, ziemia-limanowska.pl