Janusz Marek Kurtyka (1960-2010)

Katastrofa smoleńska pochłonęła wielu wybitnych ludzi, jednym z nich był prezes IPN Janusz Kurtyka. Po ludzku szkoda, że znalazł się wśród pasażerów tego tragicznego lotu. Jak mogło go jednak zabraknąć w gronie tak zacnych i wspaniałych ludzi. Para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy, Prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski,  współzałożycielka Wolnych Związków Zawodowych  Anna Walentynowicz czy Janusz Zakrzeński wybitny polski aktor, /m in. wcielający się w postać Marszałka Józefa Piłsudskiego/. Ze wszystkimi tymi osobami coś Janusza Kurtykę łączyło chociażby dążenie do prawdy historycznej.  Nad Jego biurkiem wisiał portret Józefa Piłsudskiego. Był wierny idei Marszałka. Bóg, Honor, Ojczyzna – te wartości były Mu bliskie i wyznaczały kierunek w działaniu, podobnie jak i dla wyżej wymienionych osób. I jeszcze ten cel narodowej pielgrzymki – upamiętnienie tych, którzy zostali bestialsko zamordowani na nieludzkiej ziemi przez sowieckich oprawców. A pamięć o nich w imię sojuszu rosyjsko - polskiego była i jest brutalnie fałszowana i marginalizowana. Ktoś kiedyś powiedział, że praca historyka przypomina prace detektywa, oczywiście jeżeli celem jego pracy jest ustalenie  prawdy. Janusz Kurtyka był takim dociekliwym detektywem szukającym prawdy historycznej. Przez to był mocno zwalczany przez tych, których prześladują upiory z przeszłości. Próba przedstawienia prawdziwych życiorysów postaci uznawanych za ikony kończyła  się szydzeniem w mediach  a dla jego współpracowników w sądach. Jak zauważył Orwell „kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość. Kto kontroluje teraźniejszość kontroluje przyszłość ” – to tłumaczy postępowanie obecnej władzy w Polsce względem prawdy historycznej. Dziwny to naród ci Polacy, jedni odmawiali parze prezydenckiej Wawelu czy Januszowi Kurtyce krypty w kościoła pw. św.  św. Piotra i Pawła /w tym drugim przypadku  niestety zwyciężyli/. Inni stali w długich kolejkach, by na kilka sekund przyklęknąć i oddać im cześć. Biedni zakompleksieni ludzie, mający coś do ukrycia, obawiali się obudzenia „demona patriotyzmu” po katastrofie smoleńskiej. Drżeli, że historia upomni się o prawdę co stanie się z nimi mającymi czarne karty na swojej życiowej drodze. Przecież gruba kreska uwolniła ich od tej troski, potworzyli sobie własne wersje życiorysów, zamieniając prawdziwych bohaterów, ale im niewygodnych, na innych czasem całkowicie wydumanych.  A jeżeli mieli taką sposobność niszczyli to, co mogło doprowadzić do prawdy o nich. Po co taki wywód wpleciony we wspomnienie o Januszu Kurtyce. Po to by uświadomić, w jakiej rzeczywistości przyszło mu kierować Instytutem Pamięci Narodowej. Dlaczego był tak brutalnie zwalczany, deptano Jego godność osobistą. Próbowano nawet rozbić Jego rodzinę. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski nazwał go „męczennikiem  prawdy”  a  ostatnie lata jego życia „prawdziwą drogą krzyżową”. Na pytanie przyjaciela, jak ty to wszystko znosisz? - odpowiedział „widzisz ja jestem jak piorunochron, oni ciskają we mnie gromy a ja je odbijam, aby chronić innych. Poniżany i wyszydzany nie dał się jednak złamać, choć wszystko to bardzo dotkliwie odczuwał. Już sam wybór na prezesa IPN  nie odbył się bez kłopotów. Konwent Seniorów, zwołany przez marsz. Marka Jurka, miał burzliwy przebieg. Kandydaturę Kurtyki atakował wicemarszałek Bronisław Komorowski oraz członkowie „Samoobrony” i  SLD. Poparcie uzyskał od grupy posłów PO z jej ówczesnych liderów, Jan Maria Rokita. Po szczerej rozmowie Janusza Kurtyki z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, mógł usłyszeć na jej zakończenie – „PiS wesprze pana kandydaturę na sali sejmowej”. Ta rozmowa musiała prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu zapaść w pamięci, skoro w liście skierowanym do uczestników ceremonii pogrzebowych w Krakowie napisał, że w trakcie pierwszego osobistego spotkania z Januszem Kurtyką mógł Go bliżej poznać i przekonać się, z jakiej klasy człowiekiem ma do czynienia. Formalnie funkcję prezesa IPN Janusz Kurtyka objął 29 grudnia 2005 r., kiedy to złożył ślubowanie przed izbą niższą polskie­go parlamentu. W bezkompromisowym dążeniu do prawdy nie poddawał się politycznym naciskom i nie ulegał kierowanym pod adresem IPN groźbom (których najwięcej pojawiło się przed i po opublikowaniu książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biogra­fii), nie pozwalał, by polityczna poprawność ograniczała niezależność Instytu­tu i krępowała wolność prowadzenia pracy naukowej. Swojej pracy w IPN JK poświecił się bez reszty, nie potrafił inaczej. Objął kierowanie redutą, która miała wpłynąć na odkłamywanie naszej  narodowej historii. Z czasem okazało się, że musi tej reduty bronić, wspierać swoich współpracowników i autorów książek wydawanych pod patronatem IPN niekiedy wątpiących w sukces swojej pracy. Wtedy wołał „musicie być mocni i trwać przy prawdzie. Nie przypuszczał, że w obronie prawdy i przywracaniu godności tym którym ja odebrano przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę. Swoje zamiłowanie do historii przejawiał już w szkole średniej, mimo że uczył się w klasie o profilu matematyczno-fizycznym. Dyskutując z nauczycielem historii o sprawach, które dla jego kolegów były przysłowiową czarna magią. Ku ich zazdrości był dobry i z innych przedmiotów a już do rozpaczy doprowadzać musiał ich fakt, że doskonale radził sobie podczas meczu piłkarskiego i innych zawodów sportowych. W latach szkolnych intensywnie uprawiał sport - trenował między innymi siatkówkę i karate. Jednak ten skromny i uczynny chłopak szybko zjednał sobie liczne grono przyjaciół. W październiku 1979 r. rozpoczął studia w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zaangażował się wówczas w działalność Koła Naukowego Historyków Studentów UJ. Był inicjatorem, współzałożycielem i redaktorem naczelnym „Studenckich Zeszytów Historycznych". Podczas studiów na UJ Janusz Kurtyka zainteresował się szczególnie dziejami Polski w wiekach średnich. Studia ukończył w 1983 r., wieńcząc je obronioną w tym samym roku pracą magisterską napisaną pod kierunkiem prof. Zbigniewa Perzanowskiego Morawicka linia Toporczyków w XIII–XV w. Studium historyczno-genealogiczne. Praca ta zakreśliła horyzont badawczy młodego absolwenta historii na kilkanaście najbliższych lat. Jej przedmiotem był bowiem ród Toporów, jeden z kilku rodów dominujących na polskiej scenie politycznej od XI do XV w. W tym samym roku Janusz Kurtyka, za namową prof. Jerzego Wiśniewskiego, kierownika Zakładu Słownika Historyczno-Geograficznego Ziem Polskich w Średniowieczu Instytutu Historii PAN, zdał egzaminy na studium doktoranckie, do Warszawy pojechał z gotowym konspektem ambitnej pracy o rodzinie Tęczyńskich herbu Topór. Swoim wystąpieniem zrobił duże wrażenie na komisji egzaminacyjnej. Nieżyjący już prof. Ryszard Kiersnowski, członek tej komisji, powiedział -  „Kurtyka to człowiek o niezwykłej umysłowości”. W 1995 r. obronił w PAN rozprawę doktorską (liczyła prawie 700 stron): Tęczyńscy. Studium z dziejów polskiej elity możnowładczej w średniowieczu. W 2000 r. na podstawie rozprawy Latyfundium tęczyńskie. Dobra i wła­ściciele (XIV-XVH wiek) uzyskał stopień doktora habilitowa­nego.  Był taką rodzącą się perłą w koronie wybitnych polskich historyków. Co najważniejsze potrafił swój nieprzeciętny talent szybko wykorzystać dla dobra polskiej nauki historycznej i nie tylko.  Tragedia smoleńska przedwcześnie tę perłę wykruszyła. W 1985 r. został asystentem w Pracowni Słownika Historyczno-Geograficznego Małopolski w Średnio­wieczu IH PAN, którą w tym czasie kierował dr Franciszek Sikora. W tym miejscu mieszkańcom Limanowej chciałbym przypomnieć, że to właśnie Januszowi Kurtyce zawdzięczamy wpis w tym słowniku dotyczący najstarszych dziejów naszego miasta /o tym napiszę w osobnym artykule/. Opracował  wiele biogramów do Polskiego  Słownika  Biograficznego Janusz Kurtyka, był wybitnym miedwiedistą, zajmował się problemami osadnictwa w Małopolsce , Spiszu  i Wołyniu. Wydał także ważną syntezę Odrodzone Królestwo. Monarchia Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego w świetle nowszych badań. Jak się szybko okazało doskonale radził sobie z czasami współczesnymi. W 1987 r. opublikował w podziemnej „Arce" (nr 18) relację Stanisława Mandeckiego (ps. „Limba", „Szpak", „Wanda") -dowódcy młodzieżowej organizacji konspiracyjnej „Orlęta", działającej w la­tach 1947-1949 na Podkarpaciu. W 1989 r., jeszcze w drugim obiegu, wydał pierwszą krajową biografię gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka". W latach 90. silniej związał się z weteranami walk o niepodległość Polski. W 1994 r. J Kurtyka obejmuje funkcję redaktora naczelnego „Zeszytów Historycznych WiN-u". Pod czas VI Walnego Zjazdu Krajowego Stowarzyszenia Społeczno-Kombatanckiego Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość" 17 września 2003 r. na Jasnej Górze został wybrany prezesem Zarządu Głównego tej organizacji. W latach 2009-2010 szczególnie blisko współpracował z prezesem Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej ppłk. Czesławem Cywińskim /zginął w katastrofie smoleńskiej/. Redagowane przez  Janusza Kurtyke „Zeszyty Historyczne WiN-u" otrzymały za ocalenie od zapomnienia heroicznego wysiłku najlepszych Polaków walczą­cych o wolność i niezawisłość Polski w tragicznych latach 1945-1956 Nagrodę im. Jerzego Łojka (2001), przyznawaną przez Fundację im. Jerzego Łojka przy Instytucie Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Andrzej Pilecki, syn rotmistrza Witolda Pileckiego tak określił działalność Janusza Kurtyki – „Dzięki Niemu i dzięki kierowanemu przez Niego Instytutowi, mogłem poznać prawdę o wielu przemilczanych bohaterach i przekłamanych faktach. Był orędownikiem pracy – albumu, która postać mojego ojca, skazaną na zapomnienie, wydobyła i doprowadziła do świadomości współczesnych pokoleń.” Jesienią 2008 r., tuż przed prezentacją w Belwederze albumu Rotmistrz Witold Pilecki 1901–1948 cieszył się, że to właśnie w Instytucie wydana została książka prezentująca sylwetkę tego nieprzeciętnego człowieka. A do współpracowników mówił – „to początek serii albumów prezentujących sylwetki bohaterów narodowych, którzy wiernie służyli Rzeczypospolitej, a gdy była taka potrzeba – oddali życie w walce o jej niepodległość”. 3 marca 2009 r. na konferencji w Parlamencie Europejskim, Janusz Kurtyka wspólnie z Jackiem Pawłowiczem, otwierał wystawę poświęconą Rotmistrzowi w Polskiej Ambasadzie w Brukseli. Decyzją Prezesa, wszyscy członkowie Parlamentu otrzymali album i mogli poznać historię „ochotnika do Auschwitz”.  Jakież było jego zdziwienie i rozgoryczenie, kiedy 2 kwietnia 2009 r. odrzucono projekt rezolucji uznającej Witolda Pileckiego za symbol walki z dwoma totalitaryzmami i ustanawiającej dzień jego śmierci (25 maja) Międzynarodowym Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem. Niestety, wśród tych, którzy głosowali przeciw, byli również polscy europarlamentarzyści z Platformy Obywatelskiej. To Prezesa IPN nie zraziło,  niedługo do współpracowników powiedział: „musicie być twardzi” /powtarzał to wielokrotnie nawet do studentki, która rozpłakała się po nie zdanym egzaminie./ i dalej „To może byśmy teraz wspólnie zrobili album o gen. Okulickim?”. Generał był legendarnym dowódcą najpiękniejszej polskiej armii – Armii Krajowej.   Zróbmy  ten album, żeby postawić pomnik generałowi”.    Janusz Kurtyka tak pisał o zbrojnym podziemiu antykomunistycznym: „Było [ono] aktem desperackiego protestu przeciwko narzuconym przez sowiecką machinę” porządkom, za zgoda zachodnich aliantów / postanowienia teherańskie i jałtańskie/. Nie miał wątpliwości, kto w tej walce był bohaterem zasługującym na najwyższy szacunek i cześć, a kto zdrajcą sprawy niepodległej Polski. Od monumentalnych publikacji przygotowanych przez IPN z Atlasem podziemia niepodległościowego 1944–1956 i Słownikiem biograficznym – Konspiracja i opór społeczny w Polsce 1944–1956 Janusz Kurtyka, wiąże się  ściśle z Żołnierzami Wyklętymi.  Ma swój udział we wzniesieniu przez Fundację „Pamiętamy” dwudziestu upamiętnień lub mogił Żołnierzy Wyklętych. Dwukrotnie uroczystości pomnikowe Fundacji „Pamiętamy” – w Zakopanem i Ostrołęce – zaszczycił swą obecnością śp. Prezydent RP Lech Kaczyński. Janusz Kurtyka opracowywał napisy memoratywne, którego jeden z elementów stanowił fragment listu „Ognia” do „Groźnego”, brzmiący: „[...] i niech szlag trafi , ale w górę serca”.  W wywiadzie opublikowanym w marcowym numerze „Biuletynu Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy AK” porównał postać prezesa IV Zarządu Głównego Zrzeszenia WiN, Łukasza Cieplińskiego, do ostatniego dyktatora Powstania Styczniowego – Romualda Traugutta. Wymowa tego porównania pozostaje jednoznaczna. Podobnie jak jednoznaczna pozostaje wymowa liczb dotyczących walki Polaków o niepodległość w latach 1863–1864 oraz w latach 1945–1956. Łącznie z pracą naukową, Janusz Kurtyka włączył się również w działalność społeczną i polityczną.  I znowu nie dla poklasku czy kariery, nie mogło być inaczej. Zajął się rejonami naszych dziejów, które były trudne,  od lat fałszowane. Swoja troską objął ludzi, którzy na różnych etapach naszej Narodowej historii, zostali wyrzuceni poza jej nawias. Jeszcze jako student, zaczął się angażować w po­wstające na Uniwersytecie Jagiellońskim Niezależne Zrzeszenie Studentów (NZS). Janusz Kurtyka, Andrzej Nowak i inni studenci we wrześniu 1980 roku zorganizowali strajk okupacyjny na UJ, ponieważ władze PRL-u nie chcia­ły zarejestrować NZS-u.  Ze wspomnień Pani Zuzanny - „Uszyłam Januszowi biało-czerwona opaskę na ten strajk, którą aż do swojej śmierci trzymał u siebie w pokoju jako pamiątkę owych dni”.  Po ogłoszeniu stanu wojennego jeszcze przed końcem grudnia 1981 r. Janusz Kurtyka zaczął działanie w podziemnych strukturach NZS i „Solidarności”. Ukrywającemu się jeszcze wtedy przewodniczącemu Janowi Rokicie przedstawił z Krzysztofem Grubą  projekt działania grupy, nazwanej Radą Programową NZS w Krakowie.  Na początku stycznia 1982 r. postanowiono dokonać zaprzysiężenia w naszej sześcioosobowej grupie Rady Programowej. Janusz Kurtyka, student historii, który z pasją w tym czasie zgłębiał metody działania Armii Krajowej i WiN, w naturalny sposób zobowiązał się do przygotowania roty przysięgi – jej tekst oparł na tej, którą składali żołnierze Armii Krajowej w czasie wojny. „W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny, Królowej Korony Polskiej, przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Polsce, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił, aż do ofiary życia”. Janusz Kurtyka potwierdził – nie tylko swoją śmiercią, ale i swoim życiem, że to wielkie zobowiązanie wypełnił do końca”. Nie tylko był działaczem Niezależnego Zrzeszenia Studentów, związany był również z Duszpasterstwem Ludzi Pracy w Nowej Hucie-Mistrzejowicach.  Duszpasterstwo to założył i prowadził śp. Kazimierz Jancarz, kapelan nowohuckiej „Solidarności”. To na jego  prośbę, Janusz Kurtyka, zaczął prowadzić wykłady z historii na Chrześcijańskim Uniwersytecie Robotniczym im. Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Uniwersytet ten, oczywiście nielegalny, miał za zadanie wykształcić przyszłe elity niepodległościowe. Janusz był także inicjatorem wyjazdu na odsłonięcie pomnika Ofiar Grudnia ’70 w Gdańsku. Rok później wszedł w skład komitetu obchodów Święta Niepodległości. Po wprowadzeniu stanu wojennego współtworzył konspiracyjną Radę Programową NZS.   Janusz Kurtyka napisał poradnik „ABC konspiratora". Grupa zajmowała się pro­dukcją kolców rzucanych pod koła samochodów milicyjnych podczas starć komunistycznego aparatu represji z manifestantami nowohuckimi, a także wyszukiwaniem odpowiednich miejsc dla nadajników Radia „Solidarność". Kurtyka był pomysłodawcą urządzeń podsłuchowych, umożliwiających reje­strowanie radiostacji resortowych. Jakby było tego mało zaangażował się w kolportaż „bibuły”, Brał również udział w demonstracjach ulicznych, jaka twierdzą świadkowie mocno się narażając. W tym czasie był nękany przez SB, po dwukrotnym najściu jego mieszkania przez funk­cjonariuszy SB, przez miesiąc ukrywał się. Zuzanna wraz z Januszem chodziła regularnie na Msze Św. za Ojczyznę, odprawiane 13 każdego miesiąca w kościele Mariackim, najczęściej przez ówczesnego wikarego, ks. Wojciecha Stokłosę. Msze św. za Ojczyznę przeistaczały się często w manifestacje, które kontrolowało i rozpędzało ZOMO, używając nieraz gazu łzawiącego lub armatek wodnych. Później te Msze Św., które stały się swoistą tradycją, prze­niesiono do Arki Pana w Bieńczycach. Uczestniczyli w nich również już jako małżeństwo Janusz i Zuzanna Kurtykowie. Wiemy, że Lech Kaczyński był wielkim pasjonatem i znawcą historii, zda­wał sobie sprawę z jej wpływu na obecny kształt Polski i dlatego w żaden sposób nie lekceważył ani Instytutu Pamięci Narodowej, ani jego prezesa. Początek prezydentury Lecha Kaczyńskiego i początek prezesury Janusza Kurtyki przypadają na ten sam rok, podobnie jak początek ich znajomości. Niestety, również im obu nie dane było dotrwać na swoich stanowiskach do końca kadencji. Tragiczna śmierć zakończyła krótkie ale bardzo owocne życie prezesa IPN Janusza Kurtyki . Los zrządził, że zginął w lesie katyńskim na ziemi smoleńskiej, tam, gdzie 70 lat temu w imię nie­podległości rozstrzelana została elita narodu polskiego. Miał zostać pochowany w krypcie kościoła pw. św.  św. Piotra i Pawła w Krakowie, decyzja ta została zmieniona przez władze kościelne. Pod naciskiem przewodniczącego Rady Fundacji „Panteon Narodowy",, prof. Franciszka Ziejki. 23 kwietnia 2010 r. Janusz Kurtyka został pochowany w alei Zasłużonych na krakowskim cmentarzu Rakowickim. 13 sierpnia 2010 r. wdowa po tragicznie zmarłym prezesie IPN, Zuzanna Kurtyka, oraz p.o. prezesa IPN dr F. Gryciuk odsłonili poświęconą Januszowi Kurtyce tablicę pamiątkową w pałacu Konopków w Wieliczce/ siedziba krakowskiego IPN/. Pragnę to wspomnienie zakończyć słowami  ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleskiego

Panie Prezesie, żegnaj. Prawda otworzyła Ci drzwi do nieba.”

Autor: Kazimierz Pasiut

                             Przewodniczący Komisji Historycznej Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego "Ziemia Limanowska"

Tagi: ,