Powyborcze refleksje…

 Jeszcze nie opadł dobrze „bitewny kurz” związany z kampanią ostatnich wyborów parlamentarnych w naszym kraju, a kolejna odsłona „wojny polsko – chyba jednak nie polskiej” trwa nadal i przybiera na sile w sposób niewyobrażalny. Wydawać by się mogło, że po tylu aferach zamiatanych pod przysłowiowy dywan, po tylu ułatwieniach dla obcych banków i zagranicznych firm robiących w Polsce kokosowe interesy i wyprowadzających poza granice kraju te dziesiątki miliardów których brak na zaspokojenie podstawowych potrzeb coraz bardziej ubożejących milionów naszych obywateli – powinien jednak nastać czas choćby względnego spokoju.

Tak się jednak niestety nie dzieje. Kolejne dni przynoszą nam wydarzenia, do których określenia słowo „hipokryzja” jest stanowczo zbyt łagodne. Czy naprawdę nasz Naród nie zasługuje na czas oczekiwanego od dziesięcioleci autentycznego prawa i sprawiedliwości społecznej ? Czy nadal ci którym coraz trudniej jest utrzymać w miarę przyzwoity poziom życia i zaspokojenie podstawowych potrzeb swoich rodzin – nadal mają spokojnie patrzeć, jak kosztem biedniejącego i wykorzystywanego społeczeństwa nieliczni „wybrańcy” bez wstydu i honoru korzystają z uczestnictwa w tak zwanych „układach” w których siedzą po same uszy i które sami potworzyli? Czy w dalszym ciągu młodzi ludzie muszą szukać pracy poza granicami kraju, powiększając tym samym dobrobyt i dostatek innych narodów? Czy w dalszym ciągu musi tykać polska bomba demograficzna, a nasze dzieci i młodzież mają być nadal demoralizowane przez niezgodne z naturą i zdrowym rozsądkiem ideologie po chamsku wdzierające się w system oświaty i media? Czy nadal mamy być tresowani w przeświadczeniu że polskość to nienormalność a prawdziwy patriotyzm to ksenofobia, czy wręcz faszyzm?

W niejednym polskim sercu budzi się dziś żal, że jakiekolwiek próby zmiany istniejącej sytuacji na lepsze przez wybrany przecież w demokratyczny sposób rząd i prezydenta, wywołują aż tak zdecydowany, żeby tego dosadniej nie określić – sprzeciw…

I poczucie bezsilności jednak powraca… Ale czy my rzeczywiście jesteśmy aż tak bezsilni?

Być może wielu z tych, którzy w ostatnich wyborach oddali swój głos w nadziei że zmiana na lepsze jednak nastąpi, ulega dziś rezygnacji, uważając przy tym że przez akt głosowania zrobili już wszystko, co do nich należało…

Otóż nie do końca! Bo pozostała nam jeszcze jedna niewykorzystana możliwość, jeszcze jedna droga która może pomóc zwykłemu, szaremu obywatelowi naprawiać ład społeczny w naszej Ojczyźnie. Droga, która już nie jeden raz w naszej jakże trudnej historii okazywała się być niezawodną. I przykładów na to nie brak!

Ta droga to… modlitwa za Polskę… Już widzę zaskoczenie, zdziwienie i niedowierzanie u wielu, którzy być może te słowa czytają, uważając się przy tym za wierzących i praktykujących katolików. Może nawet uśmiech politowania…

Ale modlitwa to także broń. Broń, która już nie jeden raz okazywała się być jakże skuteczną w wielorakich zagrożeniach spadających na nasz kraj. Broń, którą przeciwnik raczej nie dysponuje i jeżeli nawet wie o jej istnieniu – nie nauczył się jej obsługiwać i z niej korzystać. I zachowuje się jak nieudolny żołnierz na polu bitwy, który w wygodnych koszarach i blisko kuchni przespał czas ćwiczeń.

Jeden Bóg wie (i może i my się kiedyś dowiemy) ilu zagrożeń i kataklizmów uniknęła ludzkość dzięki wytrwałej i ufnej modlitwie, podpartej wiarą… Modlitwie nie tylko samych świętych… Także dzięki modlitwie tych słabych, ubogich i krzywdzonych, często odrzucanych na margines społeczny przez możnych tego świata… Ofiarujących nawet swoje cierpienie w intencji odwrócenia kolejnych tsunami dziejowych czy asteroid zmierzających w kierunku Ziemi… W intencji opamiętania dla szaleńców trzymających palec na czerwonym przycisku atomowej zagłady…

„…Gdybyście mieli wiarę, jak ziarnko gorczycy…” No właśnie !

Od 8-go grudnia (a dzień ten nie jest przypadkowy) mamy taki szczególny rok… Rok miłosierdzia, w którym sam papież Franciszek doszedł chyba do wniosku, że ludzie już całkiem przestali sobie radzić z problemami do których sami doprowadzili i wezwał na pomoc Boże Miłosierdzie. I pomoc Tej, która już tyle razy stawała się niezawodną Orędowniczką również i dla polskiego Narodu.

Bo to rok w którym wiele się może zdarzyć… Bardzo wiele! Dobrego, ale i złego… Także dla Polski…

Pomyślmy o tym nie tylko w ten szczególny czas nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia…

 

                                                                                                                                          J. Kosiarski