Ewa Stankiewicz: Dochodzimy do fasady demokracji, prawdziwego reżimu

 

 
 

 

Jeśli państwo nie jest w stanie zagwarantować uczciwych wyborów, jeśli przymyka oko na gigantyczną skalę fałszerstw wyborczych, to przyzwala na powolny upadek systemu – mówi w rozmowie z portalem Stefczyk.info, reżyserka, dziennikarka, Prezes Stowarzyszenia Solidarni2010 - Ewa Stankiewicz.

 

Stefczyk.info: Dlaczego sąd zabrania mediom uczestniczyć w rozprawach dziennikarzy, którzy w czasie protestów w PKW, wykonywali swoje obowiązki służbowe, za co zostali oskarżeni o naruszenie miru Państwowej Komisji Wyborczej? Dodam tylko, że sąd stwierdził, iż obecność mediów może peszyć oskarżonych...

 

Ewa Stankiewicz: Zastanawiam się, dlaczego sąd zasłania się dziennikarzami? Myślę, że oni uważają wręcz przeciwnie i oczekują, że media będą szeroko informować o całej sprawie, żeby każdy mógł sam wyrobić sobie zdanie. Sąd działa na takiej samej zasadzie, na jakieś policja, czy prokuratura zamyka dziennikarzy podczas wykonywania przez nich obowiązków służbowych.

 

Władza zajmuje się, nie tym, czym powinna?

 

Władza zajmuje się osobami protestującymi, dziennikarzami, działaczami opozycji – zamiast skupić się na procederze fałszowania wyborów w Polsce. Jak widać działanie godzące w podstawy systemu demokratycznego, nie zasługuje na uwagę służb. Jeśli państwo nie jest w stanie zagwarantować uczciwych wyborów, jeśli przymyka oko na gigantyczną skalę fałszerstw wyborczych, to przyzwala na powolny upadek systemu.

 

Prezydent Bronisław Komorowski nie sprawdził się w roli strażnika demokracji?

 

Prezydent bagatelizuje sprawę, a nawet więcej – sam staje się źródłem chaosu, który powstał w Polsce. Dlaczego, więc sąd ma nie wypraszać publiczności z sali rozpraw? Dochodzimy do fasady demokracji, prawdziwego reżimu.

 

Czyli władza działa w sposób nerwowy, bo nie ma już wyjścia?

 

Władza czuje się zagrożona, ale jednocześnie bezkarna. Łamie prawo, lecz jest zabezpieczone z jednej strony przez media, a z drugiej przez sądy, które nie wymierzają sprawiedliwości. To układ zamknięty, który można utrzymać tylko do pewnego momentu, kiedy ludzie nie zdadzą sobie sprawy w jakim kraju żyją. Gdy powstanie w obywatelach świadomość – jakim zagrożeniem są sfałszowane wybory – to społeczeństwo podejmie większą reakcję, niż nasz pokojowy protest. Nie wiem czy istnieje groźniejsze zagrożenie dla systemu demokratycznego niż fałszowanie wyborów. W żadnym innym – europejskim kraju, taka sytuacja nie mogłaby mieć miejsca.

 

Prezydent Bronisław Komorowski desygnuje wszystkich nowych członków Państwowej Komisji Wyborczej. Do tej pory w PKW działał jeden człowiek powołany przez prezydenta. Czy to dobry prognostyk, przed przyszłorocznymi podwójnymi wyborami?

 

Uważam, że sam prezydent Komorowski doszedł do władzy w wyniku niezwykle wątpliwego procesu wyborczego. Pamiętam doskonale noc wyborczą i nie mam przekonania, czy prezydent Polski doszedł do władzy w sposób uczciwy. Pamiętam, że dopiero nad ranem, wyniki wyborów zmieniły się korzyść Bronisława Komorowskiego. Teraz mając świadomość, że system liczenia głosów jest całkowicie niewiarygodny, muszę przyznać, że stanowiska prezydenta nie służy przejrzystości życia publicznego. Bronisław Komorowski bagatelizuje ten problem, więc jak powołane przez niego osoby, mogą zagwarantować nam uczciwe wybory? Oni są częścią tego układu zamkniętego.

 

Rozmawiał Łukasz Żygadło