Z Grunwaldu bliżej do nieba

 Już po raz piąty na wspólnej modlitwie, a po niej przy ognisku, spotkali się na polanie górującego nad naszym miastem Grunwaldu, mieszkańcy Mszany Dolnej i okolicznych miejscowości. Z jakiego powodu każdego lata, 15 lipca zbieramy się pod białym krzyżem? Wszystko zaczęło się w roku 2010 - wtedy to mijała okrągła, 600-na rocznica zwycięskiej bitwy na polach Grunwaldu. Wtedy też o zmierzchu zgromadziliśmy się pierwszy raz wokół ołtarza, by sprawy naszej Ojczyzny i naszego miasta oddać w ręce Boga. Różnie bywało w latach poprzednich - raz towarzyszył nam ulewny deszcz i porywisty wiatr, innym razem burza z błyskawicami, ale i prawdziwa, lipcowa aura, jak wczoraj. Bywało nas raz więcej, innym razem mniej, ale są też tacy, którzy w wyprawach na Grunwald biorą udział od samego początku.

Zanim zgromadzimy się na naszych "grunwaldzkich polach", trzeba je na spotkanie przygotować. Polana szczytowa jest własnością p. Tadeusza Krupińskiego, który z ogromną życzliwością podchodzi do naszej inicjatywy. Nie tylko udostępnia łąki, ale je kosi i sprząta, za co z całego serca dziękujemy. Pan Tadeusz jest też zawsze pośród uczestników lipcowego spotkania. W robotach na szczycie bierze też udział załoga ZGK. Resztę obowiązków bierze na siebie MOK - a potrzeb jest wiele. Gdyby nie bezinteresowna pomoc p. Kazimierza Dudzika, który od samego początku użycza nam swoich pojazdów z napędem 4x4, to transport niezbędnego wyposażenia na Grunwald nie byłby możliwy. Panu Kazimierzowi i jego znakomitym kierowcom, również w tym miejscu dziękujemy! Jak już jesteśmy przy podziękowaniach, to ich adresatem po tegorocznym świętowniu muszą być dwaj mieszkańcy Mszany Górnej - p. Stanisław Jania, właściciel tartaku, podarował nam drewnianą tarcicę ( nie po raz pierwszy zresztą! )zaś p. Kazimierz Bierówka, uznany stolarz, także "na chwałę bożą" podarowane deski zamienił w piękny, regionalny ołtarz i solidną ławę dla celebransów i służby liturgicznej. Obu darczyńcom z serca dziękujemy!

Już od godz. 18 zwoziliśmy wszystko, co było potrzebne - liturgiczne paramenty, ołtarz, ławy i stół, drewno do ogniska, nagłośnienie, pochodnie, wielki grill "na potem", pyszne kiełbaski, termos z wrzątkiem itp. Jeszcze nie minęła 19.30, a już pierwsi uczestnicy pojawili się pod szczytem. Jedni przynieśli rozkładane taborety, inni kalimaty, a jeszcze innym wystarczyło mokrawe trochę siano ze skoszonych traw. Do rozpoczęcia mszy św. pozostawała jeszcze chwila - była więc okazja, by nieco odsapnąć i rozkoszować się wspaniałym widokiem na nasze miasto i okoliczne pasma Gorców i Beskidów. Na miejsce spotkania dotarli niezawodni Zagórzanie w barwnych, regionalnych strojach - to zasługa p. Wojciecha Jamroza. Jak zwykle zajęli swoje stare miejsce u stóp krzyża i blisko ołtarza. Z zaproszenia skorzystali młodzi i starsi, były dzieciaki, nawet w wózku! Na szczyt Grunwaldu dotarli nasi sąsiedzi z Kasiny Wielkiej, zaś Roland, przyjaciel jednego z naszych chórzystów, przyjechał z Niemiec.

Tym razem polowej Eucharystii przewodniczył ks. Rafał Ryczek, kiedyś wikariusz w kościele Miłosierdzia Bożego, dziś pracujący w Chełmku k/Oświęcimia. Odpowiedział na nasze zaproszenie, nie bacząc, że do Mszany Dolnej ma prawie 100km! Był z nami również "leśny kapelan" ze Śnieżnicy - ks. Jan Zając. Mimo wielu obowiązków w urokliwym ośrodku pośród lasów, zawsze znajduje czas i modli się z nami. W roli gospodarza znakomicie sprawdził się ks. Tomasz Stec - znany miłośnik wielkich motocykli, nie zaryzykował wyprawy na Grunwald swoim dwukołowcem. Zaufał umiejętnościom p. Kazimierza Dudzika i dał się wywieźć na miejsce spotkania mocnym Mitsubishi 4x4. Kiedy rozejrzał się wokół, nie krył zachwytu - na Grunwaldzie bowiem był po raz pierwszy. Zapłonęły pochodnie wokół ołtarza i rozpoczęła się msza św. Homilię wygłosił ks. Tomasz - przypomniał wydarzenia sprzed 604 lat i zachęcił wszystkich do walki. Oczywiście nie takiej, jaką podjąć musieli nasi rycerze, ale tej codziennej, z naszymi słabościami i wadami.

Po Eucharystii, przy zachodzącycm pomiędzy Szczeblem, a Luboniem słońcu, udało się jeszcze zrobić grupową fotografię - widać na niej, że w tym roku było nas chyba najwięcej? Kiedy my wystawialiśmy głowy, by "zobaczyły" nas obiektywy aparatów, załoga dyr. Armatysa i on sam osobiście, krzątali się już przy ogniu. Na wielkim stalowym, okrągłym grillu, "zwijały" się i rumieniły pysznie wyglądające kiełbaski - i znów okazja, by dziękować! Tym razem adresatami naszych ciepłych słów będą producenci pysznych gorczańskich wędlin. Pan Marek Skolarus z Kasinki Małej, nie po raz pierwszy, podarował kiełbaski na mszańsko-miejskie uroczystości. Także rodzinna firma Panów Stanisława i Łukasza Cichańskich z Mszany Górnej połechtała wybornym smakiem swoich wyrobów, podniebienia uczestników wtorkowego spotkania na szczycie Grunwaldu. Za tę bezinteresowność także dziękujemy! Żeby kiełbaski lepiej smakowały trzeba je kosztować z chlebem - o krojonego "mieszanego baltona" zadbał Jacek Wardyński, rajca miejski i pracownik piekarni GS. Mimo lata, gorąca herbatka wieczorem, przy ognisku smakuje znakomicie - byłby z tym kłopot, ale pomocną dłoń wyciągnął Andrzej Majchrzak z Folwarku Stara Winiarnia i użyczył nam ogromnego termosu na wrzątek.

Przy ognisku dobrze się śpiewa - jak co roku na Grunwald zabiera ze sobą swój akordeon niezawodny p. Janusz Mikołajka. Tak się zapamiętał w graniu i intonowaniu coraz to nowych przyśpiewek i pieśni biesiadnych, że nie znalazł czasu na gorącą kiełbaskę. Musieliśmy już po zakończeniu wspólnego śpiewania, wyposażyć naszego muzykanta "na drogę" - oprócz instrumentu, musiał nieść zapakowane i gorące wciąż jeszcze kiełbaski. Ciemności zaległy nad miastem i Grunwaldem, a nam się "wcale nie chciało spać" - nasz przyjazny krąg wokół płonących pochodni i piosenki z lat młodości nie dawały okazji, by spojrzeć na zegarki. Gdy dogasał już żar ognia, zaśpiewaliśmy na koniec Apel Jasnogórski, a ku naszej radości i zaskoczeniu, jeden z uczestników odpalił barwną ferię sztucznych ogni. Nie wiemy, czy do miasta dotarł nasz śpiew, nie wiemy też, czy ktoś widział kolorowe ognie nad Grunwaldem - jeśli tak, to niech już dziś podejmie decyzję: za rok idę na Grunwald! Naprawdę warto!

Źródło: www.mszana-dolna.eu