Z biskupami Ukrainy w rocznicę Grunwaldu i Wołynia

Po raz czwarty w lipcowy wieczór spotkaliśmy się pod krzyżem na naszym mszańskim Grunwaldzie - początków trzeba szukać w roku 2010. Wtedy to przypadała okrągła 600-na rocznica grunwaldzkiej Victorii z 15 lipca 1410 roku. Wtedy też po raz pierwszy zaprosiliśmy mieszkańców Mszany Dolnej i gości do wspólnej modlitwy w intencjach naszej Ojczyzny. Od tamtego czasu, rok w rok wychodzimy na Grunwald i przy polowym ołtarzu, pod białym krzyżem polecamy polskie i mszańskie sprawy Bogu, modlimy się za wszystkich, których ofiara życia sprawiła, że żyjemy w niepodległej Ojczyźnie, co nie oznacza, że wolnej od niebezpieczeństw i zagrożeń.
Od samego rana spoglądaliśmy w niebo wypatrując słońca i błękitu. Ale widać było jedynie gęste chmury z których, co rusz rzęsiście lało. A momentami deszcz zamieniał się w ulewę. Mimo to zaplanowanej uroczystości nie odwołaliśmy ufając, że jak w latach poprzednich, tak i tym razem Opatrzność popatrzy na nas łaskawym okiem. Tym razem pomyśleliśmy o dwóch namiotach - jeden chronił polowy ołtarz, zaś drugi rozpostarty nad wszystkim, co niezbędne do przygotowania uroczystości, służył również jako wielki parasol dla kilku osób.
Początek tegorocznej uroczystości planowany był na godz. 19.30 a to oznaczało, że już dwie godziny wcześniej wszystkie liturgiczne paramenty, namioty, nagłośnienie, pochodnie, drewno na ognisko, kiełbaski, chleby, ławy i stoły, musiały być na szczycie Grunwaldu. I jak co roku, o pomoc poprosiliśmy Kazimierza Dudzika i jak, co roku p. Kazimierz swoim niezawodnym Mitsubishi 4x4 oraz "oddelegowany" z firmy jego kierowca Piotr Nieckula sprytną ciężarówką napędzaną na cztery koła, w mig uporali się z wywózką na szczyt wszystkiego, co potrzeba. Kiedy MOK-team wraz z Agnieszką Józefiak-Lewandowską (UM) i burmistrzem szykowali polowy ołtarz, nagłośnienie, miejsce pod późniejsze ognisko, kroili chleby, ustawiali stojaki z biało-czerwonymi flagami, pierwsi goście powoli docierali pod krzyż - niektórzy przyszli z Mszany Górnej, inni z ul. Zakopiańskiej i Zarąbek, ale nie zabrakło też najbliższych sąsiadów Grunwaldu.
Na godz. 19 umówiliśmy się z głównym celebransem - miał nim być, tak było jeszcze ok. godz.17.oo, ks. Jerzy Raźny - proboszcz od św.Michała. Nasza terenówka zjechała pod plebanię i wtedy niespodzianka z godziny 17 stała się faktem - uroczystościom grunwaldzkim będą przewodniczyć biskupi z Ukrainy! Nie było czasu na rozmyślanie, jak się to stało? Zamiast dwóch kompletów liturgicznych strojów, trzeba było szybko kompletować aż pięć! Także ława dla celebransów musiała być dłuższa, bo oprócz dwójki hierarchów z Ukrainy przy polowym ołtarzu stanąć mieli także, wspomniany już ks. Jerzy Raźny, ale też ks. Jan Zając ze Śnieżnicy i ks. Mateusz Korpak z parafii Miłosierdzia Bożego. Na "dwa razy" wywoził kapłanów na Grunwald Kazimierz Dudzik - nieprzyzwyczajeni do pagórków biskupi mieli spore kłopoty z pokonaniem wysokiej miedzy. Biskupowi Janowi Sobiło z pomocą przyszli młodzi z ul.Zakopiańskiej. Biskupa Mariana Buczka - ordynariusza ukraińskiej diecezji charkowsko-zaporoskiej serdecznie powitał na Grunwaldzie ks. Jan Zając, jego serdeczny przyjaciel z czasów misyjnej pracy na ukraińskiej ziemi.
Zanim rozpoczęła się msza św. bp Marian Buczek opowiedział o Ukrainie, o swojej i bpa Jana posłudze w diecezji oddalonej od granicy z Polską o ponad 1200 km. o ziemi równej jak stół i wielkiej, żeglownej rzece Dniepr i o spustoszeniu duchowym i kulturalnym, jakie pozostawił w Ukraińcach radziecko- komunistyczny system. A potem już liturgia i wspólne modły za ofiary spod Grunwaldu i innych miejsc chwały polskiego oręża. Nie mogło zabraknąć wspomnienia wydarzeń sprzed 70 lat, kiedy to na Wołyniu i w okolicy, wymordowano w bestialski sposób pond 100 tysięcy Polaków.
Bp Buczek dzień wcześniej uczestniczył w głównych obchodach tej zbrodni w Łucku, zaś w poniedziałek bez ogródek wołał spod krzyża na Grunwaldzie o prawdę, bo tylko na niej te dwa sąsiadujące ze sobą narody i państwa są w stanie budować dobre, sąsiedzkie relacje. Przywołał także treść sejmowej uchwały, która z obawy i strachu ludobójstwo nazwała "czystkami etnicznymi o znamionach ludobójstwa". Mocno wybrzmiały te słowa, szczególnie, że wypowiedział je biskup z Ukrainy, żyjący na codzień wśród Ukraińców i jak mało kto, znający realia naszych wzajemnych stosunków i relacji. Na koniec polowej mszy drugi z biskupów Jan Sobiło słowami Piotra Skargi polecił Bogu naszą Ojczyznę - "... Boże, Rządco i Panie narodów, z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać,[...] błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna chwałę przynosiła Imieniowi Twemu, a syny swe wiodła ku szczęśliwości".
Jeszcze przy ołtarzu obu biskupom z Ukrainy pamiątkowe medale ze św. Michałem wręczył ks. Jerzy Raźny. Bp Marian Buczek dziękując za ten symboliczny podarunek przypomniał wszystkim, że Archanioł Michał jest patronem nie tylko mszańskiej parafii i miasta, ale też patronuje stolicy Ukrainy - miastu Kijów. Mimo deszczu ogień się "nie dał" - kiełbaski i pyszny chleb na zakwasie smakował, jak rzadko kiedy, a gorąca herbata rozgrzała wszystkich. Sympatycznym momentem było wręczenie dość osobliwego podarunku biskupowi z Ukrainy - otóż nasz maratończyk Zygmunt Łyżnicki wręczył zdumionemu Gościowi ..... 10 świeżutkich jajek od własnych kur.
Z podarowanych swojskich jaj bp Buczek tego wieczora jajecznicy jeszcze nie zrobił, ale wespół z pozostałymi kapłanami usmażoną na ogniu kiełbaskę skosztował, popijając gorącą herbatką. Po odjeździe naszych Gości, wszyscy otoczyli ognisko i przy akordeonowym akompaniamencie Janusza Mikołajko poniosły się hen, hen daleko znajome pieśni i piosnki. Zmrok zapadł, a nam wcale nie chciało się do domów - deszcz siąpił coraz mocniej. Z pochodniami w rękach zostawiając za sobą biały krzyż i dogasające ognisko poszliśmy w dół, do zasypiającej już powoli naszej Mszany.
I na koniec słowa serdecznej podzięki kierujemy do tych, którzy pomogli przygotować poniedziałkową uroczystość ; p. Tadeuszowi Krupińskiemu - właścicielowi gruntów na szczycie Grunwaldu za coroczne użyczenie terenu i koszenie porosłej tam trawy i za obecność na uroczystościach wraz z małżonką, załodze MOK-u z dyr. Piotrem Armatysem na czele, Agnieszce Józefiak-Lewandowskiej z wydz. Promocji UM Mszna Dolna, oraz naszej "komunalnej" za prace porządkowe wokół krzyża. Szczególne podziękowanie dla Kazimierza Dudzika - czwarty raz z rzędu bezinteresownie pomaga nam przy organizacji tego wieczora - bez jego aut i pomocy Piotra Nieckuli sami nie dalibyśmy sobie rady. Nie po raz pierwszy o kosztowny i smakowity  "wkład" do kociołka (w Niżnej) i na ruszt (na Grunwaldzie) zadbali Sylwester Cichórz i Marek Skolarus - dziękujemy serdecznie! I ostatnie podziękowanie dla wszystkich, którzy nie ulękli się zimna i deszczu i byli w poniedziałek pod krzyżem na Grunwaldzie - to świadectwo patriotyzmu i przywiązania do naszej pięknej tradycji. Do zobaczenia za rok! Może pogoda wreszcie będzie po naszej stronie?
Źródło: www.mszana-dolna.eu