Rafał Trzaskowski działa. Jedną z pierwszych jego decyzji po reelekcji było wydanie zarządzenia, którym zakazał eksponowania w budynkach warszawskich urzędów, oraz podczas wydarzeń organizowanych przez urzędy w przestrzeni (np. na ścianach, na biurkach) symboli związanych z określoną religią czy wyznaniem. Ponadto zarządził, że „wszelkie wydarzenia organizowane przez urząd muszą mieć charakter świecki”. Jako argument podał chęć „wzmocnienia działania na rzecz równych szans oraz równego dostępu do miejskich usług i zasobów dla wszystkich mieszkańców i mieszkanek Warszawy". Stwierdził ponadto, że „Polska jest państwem świeckim”. Przychylne mu środowiska popierając tę decyzję mówią dodatkowo o „ochronie osób niewierzących”. Wygląda na to, że Trzaskowski uznał, że taki niewierzący petent, widząc krzyż, poczuje się dyskryminowany. Oczywiście katolik widząc puste miejsce po krzyżu, żadnego dyskomfortu doznać nie może. Kiedyś usuwanie religii tłumaczono „światopoglądem naukowym”, teraz walką o równość. Dziś tak samo, jak wtedy cała ta równościowa retoryka służy tak naprawdę wyrugowaniu wiary z polskiej przestrzeni publicznej. A Warszawa jest w tej batalii poligonem doświadczalnym.
Trudno stwierdzić gdzie Trzaskowski doczytał się w Konstytucji zapisu mówiącego o „świeckości, czy neutralności państwa”. Nic takiego tam nie ma, jest tylko mowa o „bezstronności władz w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych oraz obowiązku zapewnienia swobody wyrażania tych przekonań w życiu publicznym. Tak więc owo powoływanie się na Konstytucję jest bezpodstawne. Nota bene ta walka o świeckość w przestrzeni publicznej nie przeszkodziła Trzaskowskiemu uroczyście zapalać świecę chanukową w samym centrum Warszawy, np. 11 grudnia 2020 roku. Widać standardy dotyczące obecności krzyża w przestrzeni publicznej są już dla niego inne.
Czy krzyż w przestrzeni publicznej razi osoby niewierzące? Muszę powiedzieć, że znam takie osoby niewierzące, którym akurat krzyż nie przeszkadza. Mówią one całkiem logicznie, że religijna symbolika krzyża do nich nie przemawia i w gruncie rzeczy mają do niej stosunek obojętny. Niektórzy dodają, że uznają krzyż, tylko jako wyraz polskiej tradycji. Dlatego też krzyż tak naprawdę przeszkadza tylko tym, którym po prostu przeszkadza wiara katolicka w przestrzeni publicznej. Im nie chodzi o usunięcie przedmiotu kultu religijnego, bo ten przedmiot obraża ich uczucia; im po prostu chodzi o usunięcie wiary wyłącznie w sferę prywatną. Chodzi o stworzenie takiej sytuacji, w której państwo, składające się w dużej części z osób wierzących, żyjące z ich podatków, działa tak, by tych osób nie zauważać. Sytuacji w której osoba wierząca ma funkcjonować w dwóch różnych trybach, prywatnie może sobie wierzyć, ale publicznie już dla jej wiary przestrzeni nie będzie. Chodzi im też o odcięcie Polski od naszego dziedzictwa, kształtowanego przez katolicyzm. Finalnie chodzi o zniszczenie fundamentu, na którym opiera się nasza cywilizacja i nasza polska tradycja. Osiągnięcie tego, co już udało się skutecznie zrobić w innych krajach europejskich. Biorąc pod uwagę dzisiejszą kondycję moralną tych krajów, ich ideową dewastację, nie powinniśmy się na ten scenariusz godzić i o wynikających z niego zagrożeniach pamiętać. Zarówno dzisiaj, jak i wtedy, gdy Rafał Trzaskowski będzie ubiegał się o nasze głosy w wyborach prezydenckich. Nie możemy pozwalać na zawłaszczanie naszego państwa przez osoby, które z nienawiści do naszej wiary i tradycji, Polskę niszczą.
(…) Czerniawa